25 października 2011

Świr dyniomaniaka

Dzisiaj chciałam Wam pokazać świra, który się we mnie narodził- świra dyniomaniaka :)

dyniobranie 2011

Tygodnie kwietnia, maja, czerwca i lipca (sierpnia i września również, ale już nie tak intensywnie) w moim  życiu leciały pod znakiem dyń: nasiona w doniczkach, podpisywanie, podlewanie, przykrywanie folią, wynoszenie na balkon, zabieranie, radość z wykiełkowanych roślin, wysadzanie do gruntu, potem produkcja gnojówki z pokrzywy (nazwa nie bez kozery, zapach podły, ale dobroczynny dla roślin) i podlewanie nią roślin, produkcja wywaru skrzypowego (gotowany skrzyp pachnie wspaniale!) i opryski nim, potem radość z pierwszych zawiązanych owoców, następnie smutek spowodowany mocno deszczowym lipcem (lało tak bardzo, że ziemia nie nadążała wciągać wody między kolejnymi bardzo obfitymi opadami, przez wiele dni owoce taplały się albo w wodzie, albo w błocie, straciłam wiele roślin, niektóre owoce nawet jeśli przetrwały, to urosły do rozmiaru połowy tego, jaki przewidują widełki dla danej odmiany), w sierpniu pojawiły się choroby grzybowe, więc znowu zamartwianie się, obrywanie chorych liści i oprysk skrzypowy... ale, jak widzicie "trochę" z tej całej "zabawy" mam :)
Jak to się wszystko zaczęło? Oto przepis, przepis na świra dyniomaniaka :)
W zeszłym roku, zachwycona dynią Hokkaido (Red Kuri, Uchiki Kuri), propagowałam ją na moim stole i na blogu również :) Jednak ta dynia nie kupiła mojej córki nawet w 1%, próbowałam dodawać ją do lubianych dań, mieszałam z innymi dyniowymi odmianami, opowiadałam o zaletach jakie niesie jedzenie dyń, NA NIC!
Postanowiłam jednak powalczyć o przychylność mojej córki do dyń, zwłaszcza gdy przeglądałam wspaniałe zdjęcia i opowieści o dyniowych farmach na blogu Bei (klik), sami przyznajcie, nie da się obok tych wszystkich wspaniałości pozostać obojętnym (SKŁADNIK nr 1- odwiedzić blog Bei).
Odwiedziłam również kilkuhektarową dyniową plantację "Pana Dyni" znajdującej się kilkanaście kilometrów ode mnie i zamarłam! "Jestem w raju"- powiedziałam i usiadłam. "Pan Dynia" uprawia dynie na skalę przemysłową, miał kilka hektarów dyń o różnych kolorach, kształtach i gramaturach.
 u Pana Dyni

Niestety nie znał swoich odmian, po omacku poznałam kilka, zapakował mi kilka skrzynek różnych dyniek /w tym wiele typowo ozdobnych- dla córci/ i tak zaczęłam się rozkręcać w temacie dyniowym (SKŁADNIK nr 2- zobaczyć, jak bardzo różnorodny jest świat dyń: kolory, kształty, wielkości, żebrowania- już sam widok ma pozytywne działanie na człowieka, dynia pod względem różnorodności nie ma konkurencji).
Potem wpadłam w sidła forum o uprawach (nie tylko warzywniczych) i spotkałam podobnych sobie zafascynowanych dyniami ludzi (SKŁADNIK nr 3), od których wiele się nauczyłam i zaczęłam szukać odmian, które można byłoby wypróbować na własnym gruncie (SKŁADNIK nr 4- poznać jak wiele jest odmian dyń o różnym zastosowaniu i zdecydować się tylko na X- naście, - dzieści spośród SETEK!).
Skusiłam się również na zakup książki A. Goldman "The Compleat Squash", która jest swego rodzaju odą na cześć dyń. To chyba najlepsze, najbardziej kompleksowe wydanie w tym temacie ever. Autorka opisała w książce wiele odmian, opisom towarzyszą przepiękne zdjęcia jakby były robione w dyniowym muzeum. Są również podstawowe informacje na temat uprawy, zbioru, przechowywania tych warzyw, jest również garść przepisów. Składnik nr 5- książka Amy Goldman.

Amy Goldman The Compleat Squash

Składnik nr 6- własna uprawa. Praca przy uprawie, podglądanie wzrostu roślin, radość z pierwszych zawiązków i wzrostu owoców, obserwacja wybarwiania się i nareszcie zbiór :)
Oto część z moich zbiorów; ciężko polecić swoje typy, każdy z nas ma inny smak, różne odmiany charakteryzują się innym smakiem (czy raczej posmakiem), różną zwartością i grubością miąższu, różną zawartością pestek i ich wielkością, mają różne gabaryty, różne walory dekoracyjne. Myślę, że warto posiadać różne odmiany i drogą eliminacji wybierać te, które będą nam najbardziej odpowiadały. Aktualnie najbardziej jestem zachwycona odmianami "niebieskimi" (blue); butternutami (konkretnie odmianą "Waltham Butternut") i zjawiskowymi piżmowymi dyniami japońskimi. Przepraszam za nasłonecznione zdjęcia, ale jak złapałam aparat, by cyknąć fotki suszącym się warzywom, świeciło słońce i nie miałam siły, by przenosić je w cień, fotki absolutnie nie oddają uroku tych dyń.
Dynie piżmowe (moschata): Waltham Butternut oraz Sweet Berry:
 
butternut

 Dynie olbrzymie (maxima): Ebisu, Chestnut, Hokkaido, Blue Hokkaido, Yukigeshou:

kabocha

 Dynie olbrzymie bananowe: Pink Jumbo Banana oraz Sibley:

odmiany bananowe

 Dynie olbrzymie "blue": Blue Hubbard, Jarrahdale oraz Triamble:

odmiany blue

Japońskie dynie piżmowe: Hayato, Black Futsu, Chirimen oraz Shishigatani: 

odmiany japońskie

 Światowe dynie piżmowe: Muscade de Provence, Musquee du Maroc oraz Musquee des Caraibes:

odmiany muszkatołowe

Swoją podróż po dyniowym świecie dopisuję do Festiwalu Dyni organizowanego przez Beę :)

1 komentarz: