W sobotę 21.04.2012 w Warszawie w VegeMieście odbyły się potyczki kulinarne w ramach "Tygodnia Weganizmu" organizowanego przez Empatię, w których miałam okazję uczestniczyć jako drużyna gotująca :)
Początkowo byłam z lekka zestresowana, pierwszy raz uczestniczyłam w publicznym gotowaniu,
gdzie składniki sypałam prosto z opakowania, właściwie bez proporcji, a
na ręce patrzył zgromadzony tłum, ale było nieźle:) Był ze mną mój dream- team ;) niegotujący (mąż) i za- dużo- podskakująca (córa), którzy bardzo mi pomogli, niegotujący stwierdził, że lepienie kotletów jest proste (hej!), a córcia cały czas dopominała się o kolejne zadania :) Dzięki, kochani!
Cieszę
się ogromnie, że mogłam poznać Karolinę z bloga Temperature i Agatę z
Ilovetofu, szefostwo Empatii: Darka Gzyrę i Kasię Biernacką oraz kilka
innych fajnych osób, z którymi udało mi się zamienić kilka słów.
Od lewej: Agata z Ilovetofu (przygotowała
obłędne curry z bananami oraz sałatkę z sałaty, jabłka, prażonego
słonecznika i sosu z nerkowców), ja i córa gotowa do działania
(przygotowałyśmy kotleciki z kaszy jaglanej, słonecznika, płatków
owsianych i ziemniaków oraz sałatkę z kiełków soczewicy, smażonych
migdałów i pokrzywy).
Od lewej ekipa Empatii (przygotowali tofucznicę) oraz Karolina z Temperature (przygotowała
mini tortille z 2 dipami: z awokado i pomidorowym, była też sałatka,
ale nie znam szczegółów, na pewno były tam kiełki).
Jadłodajnia otwarta! :)
Podgląd do garnka Agaty...
... niestety nie załapałam się nawet na "okruszki" :)
U Karoliny praca wre, miałam ogromną chęć na jej tortille, wyglądały pysznie i fachowo!
Generalnie
atmosfera była bardzo sympatyczna, powiedziałabym, że rodzinna i na
luzie, w tym ogromna zasługa organizatorów akcji i uczestników
oczywiście :) Gdyby ktoś w przyszłym roku zastanawiał się nad wzięciem
udziału- bardzo polecam, warto!
Największe uznanie zdobyło bananowe curry Agaty, nie miałam okazji spróbować, ale wyglądało i pachniało wspaniale. Wśród testujących rozlosowane zostały nagrody, każda z blogerek również otrzymała miłe wegańskie upominki :)
Nie
zaglądałam do innych torebek, ja otrzymałam: 2 opakowania wędzonego
tempehu, tofu naturalne, pastę francuską z tofu, paprykarz z kaszą
jaglaną, mleko sojowe, napój kokosowy, cytrusowy płyn do kąpieli, muesli
oraz archiwalne numery Vege :)
Na
pokazie chciałam przedstawić propozycje sezonowe, takie, których nie
było jeszcze na blogu, okres trochę podły, bo nowych warzyw jeszcze nie
mam, a starych nie wypada już używać. Zdecydowałam się na kotlety z
kaszą jaglaną, robiłam wcześniej podobne z jęczmienną drobną, nie wiem
jakich proporcji użyłam na potyczkach, sypałam na oko, ile garnek
zabierze ;), ale w domu je odtworzyłam i poniżej przedstawię proporcje. W
domu przygotowałam również pieczarki po indyjsku, na akcji ich nie
było, szkoda, bo wyszły bardzo smakowite, polecam! Do tego akcent
wiosenny: kiełki soczewicy DIY, smażone migdały i młoda pokrzywa w
jednej sałatce, ale po kolei.
Kotlety z kaszy jaglanej, słonecznika i płatków
Składniki
(na ok 16 małych kotletów)
1/2 szklanki kaszy jaglanej
1 szklanka łuskanego słonecznika
1/2 szklanki płatków owsianych górskich
2 średnie ziemniaki
2 duże ząbki czosnku
sól, pieprz
łyżeczka suszonego majeranku lub innych lubianych ziół (opcja)
olej do smażenia
Wykonanie
Słonecznik
płuczę, zalewam wodą, zostawiam na noc. Następnego dnia kaszę przelewam
wrzątkiem na sitku z drobnymi oczkami, płuczę, przekładam do garnka,
zalewam 1/2 szklanki wody, zagotowuję, dodaję niepełną płaską łyżeczkę
soli i łyżeczkę oleju, zmniejszam płomień na mały, kładę pokrywkę i
gotuję przez ok 7 min do wygotowania wody, wyłączam gaz i trzymam pod
pokrywką ok 10 min. Płatki mielę w blenderze na drobniejsze wiórki (nie
na mąkę), przerzucam do kaszy, mieszam tylną stroną drewnianej łyżki,
kładę pokrywkę z powrotem. Słonecznik płuczę i mielę w blenderze na
"kaszę", dodaję do jaglanki, mieszam, dosmaczam: kolejną niepełną płaską
łyżeczką soli, odrobiną zmielonego pieprzu, suszonym majerankiem i
przeciśniętym przez praskę czosnkiem. Musicie teraz popróbować co można
jeszcze dodać do masy: może podsmażoną cebulę, paprykę w proszku itp, wg
uznania. Na koniec dodaję obrane starte na tarce o drobnych oczkach
(jak na placki) ziemniaki, mieszam. Chwilkę trzeba poczekać, parę minut,
masa stężeje, będzie idealnie się lepić, a kotleciki nie rozpadną się
podczas smażenia. Dodatek ziemniaków spaja masę, a smażonym kotletom
nadaje chrupiącej skórki.
Z masy
formuję niewielkie kotleciki, smażę na rozgrzanym na patelni oleju na
złoto z obu stron. Warto je po usmażeniu wyłożyć na chwilę na papierowe
ręczniki.
Pieczarki po indyjsku
Składniki
(dla 4 osób)
ok 1 kg pieczarek /najlepiej drobnych- unikniemy krojenia ;)/
czubata łyżka przyprawy curry w proszku
czubata łyżeczka startego na drobnej tarce korzenia imbiru
4 łyżki sosu sojowego
1 szklanka mleka kokosowego
3 łyżki oleju
ewentualnie pieprz
Wykonanie
Pieczarki płuczę, czyszczę, odcinam końce trzonków, jeśli są większe- kroimy na pół lub na niezbyt cienkie plasterki.
Na
patelni rozgrzewam olej, wsypuję curry, zmniejszam płomień, mieszając
podgrzewam ok minuty, dodaję imbir, a po chwili pieczarki, mieszam,
ustawiam ogień na średni, kładę pokrywkę i podgrzewam przez ok 8 min, w
połowie mieszam. Dodaję sos sojowy, podgrzewam jeszcze pod przykryciem
przez ok 3 min, zdejmuję pokrywkę i co jakiś czas mieszając podgrzewam
pieczarki aż znaczna część sosu się zredukuje. Dodaję mleko, mieszam,
wyłączam gaz. Można dodać nieco pieprzu czy przeciśnięty przez praskę
czosnek (ten ostatni- na chwilę przed wyłączeniem gazu).
Kilka słów wstępu odnośnie sałatki:
- soczewicę
przed kiełkowaniem moczymy w wodzie przez noc, następnego dnia
płuczemy, wrzucamy do kiełkownicy lub na sitko, pamiętamy o regularnym
płukaniu ziaren (2- 3 razy dziennie) i odrzucaniu tych o odmiennym
kolorze i tych, które nie kiełkują, dzień później powinny pokazać się
pierwsze kiełki, można rozpocząć konsumpcję od razu lub kiełkować dalej
przez 2- 3 dni w warunkach takich jak do tej pory lub- jeśli chcecie
spowolnić kiełkowanie- przez wstawienie do lodówki; do sałatek możecie
je parować przez kilka minut, ale jeśli nie używacie często i nie
objadacie się tonami, mogą być surowe
- pokrzywę
zbieramy w bezdeszczowy dzień, przed południem, możecie zrywać liście w
rękawiczkach, ja zakładam jedną na rękę, którą odgarniam lub
przytrzymuję rośliny, zrywam gołą ręką, bo tak jest szybciej, a młode
pokrzywy nie mają tyle kwasu mrówkowego, który mógłby wyrządzić wielką
krzywdę, chyba, że włożycie rękę w zagajnik pokrzywowy ;) przy zrywaniu
samych listków nie powinniście się poparzyć
- tak, wiem, smażone migdały...migdały same w sobie mają w sobie dużo tłuszczu- to prawda, ale dla tego aromatu warto czasami zgrzeszyć ;)
Do dzieła :)
Sałatka z kiełków soczewicy, smażonych migdałów i pokrzywy
Składniki
(6 porcji)
2 szklanki kilkudniowych kiełków zielonej soczewicy
1 szklanka migdałów
duża garść młodych liści pokrzywy
2 ząbki czosnku
6 łyżek oleju/ oliwy
2 łyżki soku z cytryny
sól, pieprz
Wykonanie
Pokrzywę
zalewam dużą ilością zimnej wody i zostawiam na kilkanaście minut
(dzięki temu pozbywamy się nieczystości), przekładam do sitka, przelewam
wrzątkiem, następnie chłodną wodą, wyciskam jej nadmiar, liście kroję
na mniejsze kawałki.
Migdały
miksuję przez chwilę w blenderze by rozpadły się na mniejsze kawałki,
można je też zapakować do foliowej torebki i rozbić tłuczkiem lub
wałkiem. Na patelni rozgrzewam 4 łyżki oleju, wrzucam migdały, smażę
mieszając przez kilka minut, aż uwolnią smakowity aromat, zestawiam z
ognia, studzę kilka chwil, przekładam do wypłukanych i wytrząśniętych z
nadmiaru wody kiełków.
Do
małej miseczki wlewam dwie łyżki oliwy, wciskam przez praskę czosnek i
rozcieram go tylną stroną łyżki, dodaję sok z cytryny, mieszam z
pokrzywą i łączę z kiełkami, przyprawiam kilkoma szczyptami soli i
odrobiną zmielonego pieprzu.
Uffffff, smacznego :)
Nawet gołębiom cokolwiek się dostało :)
Właśnie zrobiłam same pieczarki i zamierzam użyć ich do racuchów, ewentualnie do makaronu. Mają bardzo ciekawy smak. Nie tak mdły jak zwykłam robić potrawy... :). Dziękuję, Marta
OdpowiedzUsuń