Jedna
z moich ulubionych jesiennych zup. Chyba nic tak nie karmi zmysłów o
tej porze roku (pomijając bezkonkurencyjne dynie) jak talerz ciepłej
zupy wypełnionej kaszą. Z kubkiem takiej polewki mogłabym przesiedzieć w
domu nawet cały szaro- bury dzień nie zważając na niepogodę,
uzupełniając dokładki. Prosta w wykonaniu i pożywna, a że smaczna, to
chyba nie muszę dodawać? :)
Przygotowuję ją podobnie jak rosół (klik)- koniecznie z przypaloną cebulą i natką pietruszki, ale w tej opcji z warzywami startymi na grubej tarce. Do tego kasza jęczmienna: drobna, średnia, gruba- jaką lubicie, ja używam przeważnie średniej i przemycam nieco jaglanki
/polecam :)/. Gotuję ją z ziemniakami, wtedy córka chętniej je, ale
jeśli Wam ten dodatek nie po drodze- możecie go pominąć i dorzucić w
zamian więcej kaszy.
Składniki
(dla 3-4 osób na 2 dni)
2 średnie marchewki
1 nieduża pietruszka
średnia cebula
trochę ponad 1/2 szklanki kaszy jęczmiennej średniej lub innej (u mnie ok 1/2 szklanki jęczmiennej, reszta jaglanej)
3 łyżki oleju/ oliwy
3 listki laurowe
4 ziarenka ziela angielskiego
garść natki pietruszki
sól, ewentualnie pieprz
miłym dodatkiem będą 2 gałązki selera korzeniowego lub lubczyku lub spora szczypta suszonego
Wykonanie
W
garnku o grubym dnie rozgrzewam 3 łyżki oleju, wrzucam starte na grubej
tarce marchewki i pietruszkę, smażę na niedużym ogniu mieszając niecałe
10 minut. Wlewam wodę (ok 2 litry), zagotowuję, wkładam pokrojone w
kostkę ziemniaki, liście laurowe, ziele angielskie, łodygi selera/
lubczyku- jeśli są na podorędziu, płaską łyżkę soli, zmniejszam gaz na
mały, kładę uchyloną pokrywkę i gotuję przez ok 25 min.
W tym
czasie przypalam cebulę: albo przeciętą na pół i spaloną z każdej strony
nad palnikiem albo pokrojoną na ćwiartki i przypaloną na suchej
nieprzywierającej patelni z każdej strony; dorzucam do zupy.
Kaszę
jaglaną przelewam wrzątkiem na drobnym sitku i płuczę pod bieżącą wodą,
mieszam z wypłukaną kaszą jęczmienną, dodaję do zupy. Gotuję ją jeszcze
przez ok 15 minut. Wyłączam gaz, wrzucam posiekaną natkę i zostawiam pod
przykryciem przez 10- 15 minut lub dłużej (nie zaszkodzi, wręcz
przeciwnie)- wtedy kasza dojdzie, natka zmięknie, a zupa nabierze
odpowiedniego smaku. Przyprawiam ją jeszcze dodatkową porcją soli i
ewentualnie (jeśli mam chęć na zaostrzony klimat) pieprzu. Smacznego!
Uwielbiam tę zupę! Pozostawia takie możliwości do improwizacji - za każdym razem robię ją trochę inaczej. Dzisiaj dodałam dynie (nie lubię ziemiaków), tofu i indyjskie przyprawy, wyszła tak dobra, że zjadłam dwie duże miski i obawiam się, że pojutrze wok będzie już pusty!
OdpowiedzUsuńTę zupę robiłam już chyba z 10 razy, i niestety zawsze robię ją tak samo - zero inwencji własnej! Trochę wstyd, że zawsze tak zgodnie z przepisem, ale ona jest po prostu tak dobra, że boję się eksperymentować by czegoś nie zepsuć ;) Zresztą po co próbować ulepszać coś, co jest tak dobre :) Bardzo dziękuję za ten przepis, w czasie zimy była to nasza główna zupa na rozgrzanie :) Aha, no i dzięki temu przepisowi odkryłam przypaloną cebulę! Spróbowałam jej przed wrzuceniem do zupy, i padłam ;) (z zachwytu, oczywiście ;)
OdpowiedzUsuń