13 marca 2013

Tajska

Trochę ostra, trochę słodka, trochę kwaśna. Rozgrzewająca, tak jak lubię o tej porze roku. Lekko egzotyczna, odświeżająca, w cudownym pastelowym kolorze.
Co prawda bez świeżej kolendry, tajskiej bazylii, galangalu i tych cudnych kolorowych warzyw, ale przygotowana na miarę aktualnego sezonu i składników, które byłam w stanie zdobyć. Najważniejsze, że smakowała całej rodzince, więc dzielę się przepisem z Wami.



Do zupy wykorzystałam domowy bulion (klik), tofu, makaron ryżowy, curry, imbir, świeżą trawę cytrynową (nie polecam suszonej), suszone liście limonki kaffir, sok z limonki i mleko kokosowe. Jeśli nie macie liści kaffiru lub trawy cytrynowej- możecie pominąć jeden z dodatków i zwiększyć ilość drugiego. Do tego posypka z sezamu i płatków chili (te ostatnie - raczej dla dorosłych). Można do niej dodać grzybki mun lub shiitake, u mnie - niejadalne, dobrym dodatkiem będą boczniaki czy pieczarki, ja po ostatniej boczniakowej inwazji, muszę od tej sekcji odpocząć :) W sezonie można dodać brokuły, paprykę, świeżą chili itp.

Składniki
(dla 6 osób)
1 i 1/2l bulionu warzywnego
100 g makaronu ryżowego (soba też będzie ok)
300 g tofu naturalnego
1 i 1/2 szklanki mleka kokosowego
2 źdźbła trawy cytrynowej
2 suszone liście limonki kaffir
sok z jednej limonki
czubata łyżeczka przyprawy curry
czubata łyżeczka startego na drobnej tarce korzenia imbiru
3 łyżki oleju/ oliwy
sól lub sos sojowy
sezam i chili do posypania (opcja)
garść posiekanej natki pietruszki (opcja)




Wykonanie
Makaron płuczę pod bieżącą wodą, przekładam do miski, zalewam 2 szklankami gorącego bulionu, przykrywam i odstawiam.
W garnku o grubym dnie rozgrzewam olej, dodaję curry, prażę przez minutę mieszając, dodaję imbir, po chwili - pokrojone w niedużą kostkę tofu, porządnie mieszam, by dobrze pokryło się przyprawami. Zalewam pozostałą częścią bulionu, zagotowuję, zmniejszam płomień na mały, dodaję przekrojoną i lekko utłuczoną trawę, liście limonki, kładę uchyloną pokrywkę i gotuję przez ok 20 minut. Po tym czasie dodaję makaron wraz z bulionem, w którym się moczył, mleko kokosowe, sok z limonki, mieszam i gotuję przez kilka minut. Można dorzucić posiekaną natkę pietruszki (aktualnie z mrożonki). Na talerzach posypuję sezamem i chili, smacznego!

14 komentarzy:

  1. Asiu ja Ci muszę podesłać jakoś limonkę kaffir. Jak dorwę świeżą (na razie kupiłam worek mrożonej, bo innej nie było) to jakoś poleci w świat :))
    Zupa marzenie. Jeśli mam zdradzić kuchnię polską to tylko i wyłącznie z kuchnią tajską :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Postanowilem zrobic ten "wynalazek" ale chyba nie do konca wyszedl.. Zupa jest troche inna, nie jest az tak bardzo pastelowa, widac oka, jakby to byl rosol, a smakuje hmm.... wlasciwie to smak ma taki nijaki, troche takim żurkiem :P. Pomocy! Jedyna modyfikacja przepisu to soba zamiast makaronu ryzowego i trawa cytrynowa: suszona+łyzeczka pasty, zamiast swiezej

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, z suszoną trawą nie wychodzi to samo, ona jest i mniej aromatyczna i nie rozgotuje się na tyle by ją przegryzać, pozostaje sianem.
    Dodałeś curry i mleko kokosowe?

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, z tym sianem to juz zdazylem sobie zdac sprawe... :( Curry i mleko kokosowe bylo, nie wiem, moze proporcje zle dobralem. W kazdym razie zupa w koszu juz zdazyla wyladowac, ale skladniki mi zostaly wiec na pewno jeszcze powtworze :P

    PS. Ale za to za twojego falafla to Ci sie nalezą ogromne brawa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli Ci nie smakowała, to nie powtarzaj, chociaż nam smakowała i młoda jadła, więc nie wiem, może to kwestia bulionu? Albo dodaj coś fajnego sezonowego, szpinak np.
      U mnie jest dużo innych fajnych zup, nie ma co się upierać przy jednej :)

      Usuń
  5. I zrobiłam wczoraj tę zupkę. Wyszła baardzo dziwna, jeszcze takiego smaku nie znałam - imbirowo-cytrynowa ;) Bardzo mocno cytrynowa. I ostra - wrzuciłam tylko kawałeczek świeżej chili, a pali w ustach że ho ho. Smak ma dziwaczny, ale intensywny i bardzo pociągający :) Jeszcze będę z nią dziś trochę eksperymentować, bo czegoś mi odrobinę brakuje, ale ogólnie jestem bardzo zadowolona. I wygląd smakowity ma, jak na zdjęciu. Aha, nie miałam niestety liści limonki, ale dorzuciłam łyżeczkę startej skórki limonki, co podobno daje podobny efekt. I teraz nie wiem, czy zupa ma smak taki, jak powinna, czy tą limonką nabroiłam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. c.d. Dorzuciłam natki pietruszki i ciutkę lubczyku, dolałam tez wody bo smak był za mocny, dosoliłam, i jest git :) Polecam, bardzo nam smakuje :)

      Usuń
    2. o to super, cieszę się:)

      Usuń
    3. Dziś zrobiłam te zupkę po raz trzeci i wyszła tak samo pyszna jak wcześniej :) I tak się zastanawiam, dlaczego innym (sądząc po komentarzach) tak nie smakuje - my jesteśmy zachwyceni! Choć jak pisałam wprowadziłam pewne drobniutkie modyfikacje, które jak dla mnie dużo dały.

      Usuń
  6. długo paliłam się na tę zupkę, ale coś jednak nie poszło. ale myślę, że to kwestia moich smaków: następnym razem dodam więcej sosu sojowego i chilli, mniej limonki i oliwy. ogólnie największym wyzwaniem stało się nakładanie zupy z garnka, bo makaron ryżowy wyślizgiwał się z chochli ;) (do tej pory makaronu ryżowego używałam jedynie do potraw 'bezwodnych'). pomysł jest świetny i będę sobie z nim eksperymentować, dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  7. Długo przymierzałam się do tej zupy i własnie skończyłam ją gotować. Hm...wyszła trochę bezpłciowa...mocno limonkowa (następnym razem dodam zdecydowanie mniej), kokosowa, nie wiem czego brakuje. Poczekam z godzinkę, aż się przegryzie może wpadnę czego brakuje :) Chyba to zbyt wysoki poziom jak na moje umiejętności :D

    OdpowiedzUsuń