Dzisiaj sezonowo, już jest botwinka! Pyszne młode buraczki, z których obowiązkowo gotuję zupę. W zeszłym roku pokazywałam jedną opcję (klik), dzisiaj wersja prostsza: z mlekiem kokosowym zamiast moczonych nerkowców, bez smażenia, za to koniecznie z zeszłorocznym burakiem, przecierem pomidorowym, sokiem z limonki (cytryny) i dużą ilością świeżego koperku. Pycha na ciepło lub jako chłodnik.
Najsmaczniejsze buraki, a z nich zupa, to ćwikłowe - podłużne - jeśli będziecie mieli sposobność, koniecznie kupcie właśnie takie. Z okrągłych też wyjdzie smaczna, ja tym razem zrobiłam właśnie z takich, gdyż ćwikłowe mam jeszcze zbyt małe, ale nie miałam już cierpliwości, by na nie czekać, musiałam już dzisiaj ugotować zupę botwinkową. Mój mały przeciwnik wszelkich większych kawałków zieleniny w zupach, w tym liści botwinki, zjadł dzielnie cały talerz :)
Składniki
(dla 3-4 osób na 2 dni)
ok 800 g botwinki wraz z łodygami i liśćmi
2 średnie marchewki
nieduża pietruszka
1 większy zeszłoroczny burak
szklanka gęstego przecieru pomidorowego (passaty) lub soku
1 i 1/2 szklanki mleka kokosowego
sok z połowy limonki lub cytryny lub kilka łyżek soku z kiszonych ogórków
3 liście alurowe
4 ziarenka ziela angielskiego
garść świeżego koperku, można dodać również posiekany szczypior
sól
Wykonanie
W garnku zagotowuję 2 litry wody, wrzucam obrane i starte na tarce o drobnych (lub grubych) oczkach marchewki, pietruszkę, burak oraz liście laurowe, ziele angielskie i płaską łyżkę soli. Zmniejszam płomień na mały, kładę uchyloną pokrywkę i gotuję przez ok 25 minut.
W tym czasie rozprawiam się z botwinką. Nieobrane, wyszorowane buraczki kroję na plasterki, jeśli są maleńkie zostawiam w całości, większe kroję najpierw na pół, dodaję do zupy. Po ok 5 minutach dorzucam drobno pokrojone łodygi, wlewam przecier pomidorowy i mleko, mieszam. Po kilku kolejnych minutach wrzucam posiekane liście, podgrzewam tylko tyle by zmiękły. Wyłączam gaz, dosmaczam sokiem z limonki, posypuję koperkiem. Dodam od razu, że odstana zupa zyskuje na smaku, zostawcie więc ją na pół godziny (lub dłużej) pod pokrywką, potem ewentualnie doprawcie. Można też ją przygotować wieczór wcześniej. Dodatkiem do zupy mogą być (wg niektórych nawet muszą) ugotowane lub pieczone ziemniaki, szczodrze posypane koprem, podane na oddzielnych talerzykach. Smacznego :)
Kolor ma nieziemski , to pewnie ten burak z przecierem tak zadziałał
OdpowiedzUsuńPewnie wszystko po trochę :)
UsuńWyglada wspaniale! Napewno wyprobuje ten przepis:) Zapraszam równiez do mnie po troszkę nowinek ekologicznych i wegetarianskich:) http://bycwiernymnaturze.blogspot.dk/
OdpowiedzUsuńZrobiłam, wyszła pyszna, tylko miałam problem z mlekiem. Nie miałam kokosowego, uzyłam zwykłego i ... mleko osadziło mi sie na ściankach garnkach. Ale pomimo tego bardzo dobra.
OdpowiedzUsuńNiektóre mleka ścinają się, gdy doda się je do gorącej zupy, kawy itp; takie warto dodać po lekkim przestudzeniu płynu
UsuńOstatnio robiłam podobne eksperymenty kulinarne z botwinką, mojej drugiej połówce smakowało mimo, że jak to mam w zwyczaju, nie dosoliłam odpowiednio (wypaczone kubki smakowe:). A mleko kokosowe świetnie pasuje do zupy z soczewicy, codziennie bym mogła jeść:).
OdpowiedzUsuńWłaśnie wcinam testową miskę jutrzejszego obiadu, rewelka! :)
OdpowiedzUsuńDla mnie wspaniała!
OdpowiedzUsuńDzisiaj znowu u mnie na obiad gości. Już chyba 4 raz ją robię :-)