Wiem, że niektórzy czekają na sezonowe wiosenne dania, ale o tych koftach muszę Wam napisać.
Zachęcona pochwałami koft Magdy z I can't believe it's vegan na Potyczkach, postanowiłam odtworzyć je w domu. Trochę ryzykowanie (bo przecież z tofuuuuu!) przygotowałam je na imprezę z udziałem mięsożernych gości, licząc, że przypadną do gustu smakoszom kuchni indyjskiej, nie pomyliłam się! Są smaczne, sycące, a do tego proste i dość szybkie w wykonaniu.
Dzisiaj przedstawiam wersję w zmniejszonych proporcjach, w sam raz na obiad dla trzy - czteroosobowej rodziny, do tego kasza (polecam jęczmienną) lub ryż i sezonowa sałatka. Nie zapomnijcie o sosie, bez tego kofty się nie liczą! :)
Składniki
Kofty
(na ok 15 niedużych sztuk)
300 g tofu naturalnego
średnia cebula
3 łyżki soku z cytryny
łyżeczka soli
czubata łyżeczka curry w proszku
po pół łyżeczki zmielonej kolendry i kuminu
opcjonalnie garść posiekanej natki pietruszki
5 pełnych łyżek mąki kukurydzianej
olej do smażenia
Sos
1 i 1/2 szklanki gęstego przecieru pomidorowego (passaty) lub soku
3/4 szklanki mleka kokosowego
3 łyżki oleju
czubata łyżeczka curry
czubata łyżeczka startego na drobnej tarce korzenia imbiru
2 łyżki soku z limonki (cytryny) lub więcej
garść posiekanej natki pietruszki
Wykonanie
Tofu odciśnięte z nadmiaru wody w papierowych ręcznikach wstępnie rozgniatam widelcem, wrzucam do blendera i blenduję z sokiem z cytryny i pokrojoną dość drobno cebulą, dodaję przyprawy, miksuję chwilę. Mieszam z pokrojoną natką i mąką kukurydzianą. Z gotowej masy formuję niewielkie kulki zwilżonymi dłońmi, lekko spłaszczam, smażę na złoto z obu stron na rozgrzanym na patelni oleju, wykładam na papierowe ręczniki.
W niewielkim garnku rozgrzewam olej na sos, wrzucam curry, prażę na niedużym ogniu przez minutę, dodaję imbir, mieszam, wlewam przecier pomidorowy, podgrzewam przez kilka minut, dodaję mleko kokosowe, mieszam i wyłączam gaz. Przyprawiam sokiem z limonki, w zależności od stopnia przyprawienia przecieru, być może potrzebna będzie także sól. Posypuję posiekaną natką.
Jeśli danie będzie zjedzone zaraz po przygotowaniu, można przełożyć kofty do sosu, ale jeśli miałyby być konsumowane następnego dnia np. - warto i kofty i sos trzymać w oddzielnych naczyniach.
jeżeli jeszcze raz przeczytam, że danie jest syte zamiast sycące chyba przestanę czytać blogi... RATUNKU!!
OdpowiedzUsuńSYCĄCE, poprawiłam zanim wstawiłaś/- łeś komentarz
UsuńDrogi Anonimie, jeżeli na codzień reprezentujesz taki poziom kultury jak powyżej, to rzeczywiście byłoby najlepiej, gdybyś przestał czytać blogi, a przynajmniej zaprzestał komentowania.
UsuńAsia, nie mogę się doczekać, kiedy przetestuję przepis, rzeczywiście oryginalny wymagał modyfikacji!
Z tej strony inny anonim ;) Chciałam tylko powiedzieć, że słowo "syty" jest także używane w znaczeniu "sycący" i nie jest to błąd:
Usuńhttp://sjp.pwn.pl/lista.php?co=syty
http://www.polskieradio.pl/9/305/Artykul/766648,Syty-sycacy-suty
Przy okazji: świetny blog :)
Bez względu na to, czy błąd czy nie, zgodzę się z tym, że do określenia dania jako zaspokajającego głód, bardziej pasuje "sycący", a "syty" może być człowiek po jego zjedzeniu :)
UsuńMam nadzieję, że kofty będą cieszyły się przynajmniej takim samym zainteresowaniem co określenie "syty" :))
Pięknie Ci wyszła!
OdpowiedzUsuńI bardzo smaczna :) Dzięki!
Usuńrobiłam za Icantbelieveitsvegan, ale w formie kotlecików - nie umiem smażyć w głębokim tłuszczu. a w ogóle pomysł z zakwaszeniem tofu ge-nial-ny!!! w każdym razie kofta super
OdpowiedzUsuńJa też ich nie smażyłam w głębokim i zastanawiałam się nawet nad pieczeniem, ale to mi nie bardzo wychodzi :/
Usuńchyba przejdę na weganizm :)
OdpowiedzUsuńśmiało :)
UsuńWygladaja na totalnie zwarte a po skladzie spodziewalam sie czegos rozwalajacego sie. Sa tak zachecajace, ze w najblizszym czasie podejme probe przygotowania ich.
OdpowiedzUsuńZwarte, zwarte, nic się nie rozpada, trzymają formę jak trzeba :)
UsuńA ja już zrobiłam!!! PYCHA!!!! Nie rozpadały się na patelni (smażyłam na teflonowej w niewielkiej ilości oleju), są chrupiące z zewnątrz, mięciutkie w środku. U mnie z kaszą jaglaną i sałatką ze szpinaku. Dzięki Asiu po raz kolejny! Aha, dodatek mąki kukurydzianej to mega patent; nie czuć 'bułowatego' posmaku, jak przy kotletach z dodatkiem bułki tartej.
OdpowiedzUsuńsuper! u nas weszły już na stałe do rodzinnego menu :)
UsuńRobię bardzo podobne, na podstawie tego samego przepisu, ale trochę inaczej doprawiam. Jest cudowna, nie dziwię się, że musiałaś o niej napisać :)
OdpowiedzUsuńKwestia przypraw jest otwarta, można sypać co się lubi; podstawa jest od Magdy: tofu, cebula, sok z cytryny, sól, mąka
UsuńJak zwykle coś co muszę zrobić :)))
OdpowiedzUsuńA piszesz Asiu ,o kuchni sezonowej to jeszcze pamiętaj o bułkach i pasztecie:DDD
p.s w sobotę robiłam twoje nuggesy z mrożonego tofu , świetne!!!!! Tu chyba ich nie ma ,tylko na kuchni wegetariańskiej chyba
kurczę, bo nie przeniosłam jeszcze wszystkiego :/ tak, nuggetsy też są super :))
UsuńAsiu a tofu jakiej firmy polecasz?
OdpowiedzUsuńPaula, jeśli kupowane, to najchętniej wybieram tofu Solida
Usuńw warszawie najlepsze imo jest w takim sklepiku chińskim na tyłach hali gwardii. ma krótki termin przydatności (co znaczy, że jest b. świeże) i moim zdaniem bije wszystkie inne na głowę. w ogóle polecam ten sklepik (ryże!!!)
UsuńJeśli jestem w Warszawie, również tam kupuję, nie tylko tofu i bardzo polecam :)
Usuńzrobiłam wczoraj na obiad- z domowym mlekiem koko, ryżem brązowym- MM! Nakarmiłam siebie i mięsnego męża, i wzięłam dziś jeszcze resztki do pracy. Pyszka!
OdpowiedzUsuńPrzed chwilą zjadłyśmy z moją dziewczyną koftę zrobioną na podstawie właśnie tego przepisu. Przepyszna! Bardzo dziękujemy!
OdpowiedzUsuńTen sos jest rewelacyjny! Jestem nim zachwycona.
OdpowiedzUsuńWyszły przepysznie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam kuchnię indyjską, głównie za lekkość i różnorodność bezmięsnych potraw :-)
OdpowiedzUsuńhttp://www.wiecejnizzdroweodzywianie.pl/kokos-curry-i-tofu-z-plackami-z-ciecierzycy/