Ja je lubię w formie gotowanej, polane kremowym sosem z dodatkiem ziół, przypominającym sos holenderski, w wersji wegańskiej oczywiście. Córka, która do tej pory twierdziła, że białe szparagi są "łeeee", prosiła o dokładki, może i Wam ten sposób przypadnie do gustu?
Polecam jako dodatek do obiadu czy przekąskę (niekoniecznie) imprezową.
Wybierając na targu białe szparagi, zwróćcie uwagę, by końcówki były jak najmniej drewniane, wierzchołki jasne i by łodyżki przyjemnie trzeszczały przy pocieraniu. Jeśli chodzi o rozmiar, każdy ma inne preferencje, osobiście wolę grubasy :)
Składniki
(jako dodatek dla 4 osób)
2 pęczki białych szparagów
1/2 szklanki niesłodzonego mleka sojowego
1/4 szklanki oleju
2 łyżki octu jabłkowego (lub więcej)
niepełna płaska łyżeczka czarnej soli
dymka
garść posiekanej natki
świeżo mielony biały pieprz
opcjonalnie szczypta kurkumy dla koloru
sól
Wykonanie
Wypłukane szparagi obieram obieraczką do warzyw zaczynając tuż pod wierzchołkiem (ten jest wystarczająco delikatny).
Następnie łapię końce i odłamuję (szparagi pękną dokładnie w tym miejscu, gdzie jest drewno). Obierki i końcówki można zachować i używać do gotowania bulionów.
Następnie związuję je i wkładam pionowo do dość wąskiego, wysokiego garnka, nie mam specjalnego do gotowania szparagów, ale radzę sobie i bez niego. Wlewam wodę na taką wysokość by wierzchołki szparagów były odkryte - one są najdelikatniejszą częścią i ugotują się w objęciach pary. Sypię łyżeczkę soli, można dodać nieco cukru, zagotowuję, zmniejszam płomień i gotuję przez 10 - 15 minut (w zależności od grubości, po 10 minutach warto wyjąć sztukę i sprawdzić czy już jest OK). Wykładam na sitko.
Do blendera wlewam mleko i ocet, chwilę miksuję, dolewam olej, dodaję czarną sól i kurkumę i blenduję przez kilka minut, do powstania gęstego sosu. Dodaję posiekaną dymkę, natkę, przyprawiam świeżo mielonym pieprzem. Można dodać więcej octu, jeśli uznacie to za słuszne czy dodatkową szczyptę czarnej soli.
Gotowym sosem polewam obficie warzywa. Bardzo pasują do pieczonych ziemniaków lub młodych z wody.
Asiu , powiadasz ,ze smakuje jak holenderski?ja tego holenderskiego jeszcze nie jadłam ,ale ten twój kusi
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że podobnie, ja tego prawdziwego też nie próbowałam ;)
UsuńIle tu wspanialych szpargowych przepisow. Ostatnio to nic mi sie na FB nie pokazuje nie tylko z Twojego bloga, zauwazylam, ze juz niemal nikogo nie widze, tylk osoby prywatne i linki sponsorowane. Moich tez chyba nikt nie widzi, sadzac po statystykach. No nic to. Gulasz i paste bede robic.
OdpowiedzUsuńFB chce kasy za promowanie postów i ogranicza dostęp do tych niepromowanych, chyba o to chodzi?
UsuńNie martw się Thiesso, kto chce, ten znajdzie.
Tez jestem takiego zdania. Paste szparagowa juz robilam, wystapila nawet na blogo w towarzystwie chlebka:-)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję się bez bicia, żem nie jadł nigdy szparagów, choć na świecie już żem jest trzydzieści parę wiosen. I nagle skuszony promocją w osiedlowym sklepiku wziąłem jeden pęczek. Mój pierwszy w życiu. Wróciłem do domu, i co, myślę, to chyba jakiś sos do tego. Wegański rzecz jasna, bo innych nie tykam. I tak trafiłem na stronę błogosławionej Joanny. Wykonałem wedle przepisu. O mamusiu! Pychotka. Następnego dnia pobiegłem do sklepu i kupiłem 4 kolejne pęczki i 2 kilo młodych ziemniaczków. Żona była wniebowzięta! Nowy wymiar smaku. Alleluja!
OdpowiedzUsuńMożna użyć innego roślinnego mleka? Mam tylko ryżowo-migdałowe, ewentualnie mogę zrobić owsiane z płatków. Czy któreś z nich się nada do sosu?
OdpowiedzUsuń