23 kwietnia 2012

Potyczki kulinarne z moim udziałem, trochę zdjęć i przepisy

W sobotę 21.04.2012 w Warszawie w VegeMieście odbyły się potyczki kulinarne w ramach "Tygodnia Weganizmu" organizowanego przez Empatię, w których miałam okazję uczestniczyć jako drużyna gotująca :)

potyczki 2012

Początkowo byłam z lekka zestresowana, pierwszy raz uczestniczyłam w publicznym gotowaniu, gdzie składniki sypałam prosto z opakowania, właściwie bez proporcji, a na ręce patrzył zgromadzony tłum, ale było nieźle:) Był ze mną mój dream- team ;) niegotujący (mąż) i za- dużo- podskakująca (córa), którzy bardzo mi pomogli, niegotujący stwierdził, że lepienie kotletów jest proste (hej!), a córcia cały czas dopominała się o kolejne zadania :) Dzięki, kochani!
Cieszę się ogromnie, że mogłam poznać Karolinę z bloga Temperature i Agatę z Ilovetofu, szefostwo Empatii: Darka Gzyrę i Kasię Biernacką oraz kilka innych fajnych osób, z którymi udało mi się zamienić kilka słów.
Od lewej: Agata z Ilovetofu (przygotowała obłędne curry z bananami oraz sałatkę z sałaty, jabłka, prażonego słonecznika i sosu z nerkowców), ja i córa gotowa do działania (przygotowałyśmy kotleciki z kaszy jaglanej, słonecznika, płatków owsianych i ziemniaków oraz sałatkę z kiełków soczewicy, smażonych migdałów i pokrzywy).

potyczki 2012

Od lewej ekipa Empatii (przygotowali tofucznicę) oraz Karolina z Temperature (przygotowała mini tortille z 2 dipami: z awokado i pomidorowym, była też sałatka, ale nie znam szczegółów, na pewno były tam kiełki).

potyczki kulinarne w vegemieście 2012

 Jadłodajnia otwarta! :)

potyczki kulinarne 2012

 Podgląd do garnka Agaty...

potyczki kulinarne w vegemieście

... niestety nie załapałam się nawet na "okruszki" :)
U Karoliny praca wre, miałam ogromną chęć na jej tortille, wyglądały pysznie i fachowo!

potyczki kulinarne 2012

Generalnie atmosfera była bardzo sympatyczna, powiedziałabym, że rodzinna i na luzie, w tym ogromna zasługa organizatorów akcji i uczestników oczywiście :) Gdyby ktoś w przyszłym roku zastanawiał się nad wzięciem udziału- bardzo polecam, warto!
Największe uznanie zdobyło bananowe curry Agaty, nie miałam okazji spróbować, ale wyglądało i pachniało wspaniale. Wśród testujących rozlosowane zostały nagrody, każda z blogerek również otrzymała miłe wegańskie upominki :)
Nie zaglądałam do innych torebek, ja otrzymałam: 2 opakowania wędzonego tempehu, tofu naturalne, pastę francuską z tofu, paprykarz z kaszą jaglaną, mleko sojowe, napój kokosowy, cytrusowy płyn do kąpieli, muesli oraz archiwalne numery Vege :)
Na pokazie chciałam przedstawić propozycje sezonowe, takie, których nie było jeszcze na blogu, okres trochę podły, bo nowych warzyw jeszcze nie mam, a starych nie wypada już używać. Zdecydowałam się na kotlety z kaszą jaglaną, robiłam wcześniej podobne z jęczmienną drobną, nie wiem jakich proporcji użyłam na potyczkach, sypałam na oko, ile garnek zabierze ;), ale w domu je odtworzyłam i poniżej przedstawię proporcje. W domu przygotowałam również pieczarki po indyjsku, na akcji ich nie było, szkoda, bo wyszły bardzo smakowite, polecam! Do tego akcent wiosenny: kiełki soczewicy DIY, smażone migdały i młoda pokrzywa w jednej sałatce, ale po kolei.

kotlety z kaszy jaglanej, słonecznika i płatków oraz pieczarki po indyjsku

Kotlety z kaszy jaglanej, słonecznika i płatków
Składniki
(na ok 16 małych kotletów)
1/2 szklanki kaszy jaglanej
1 szklanka łuskanego słonecznika
1/2 szklanki płatków owsianych górskich
2 średnie ziemniaki
2 duże ząbki czosnku
sól, pieprz
łyżeczka suszonego majeranku lub innych lubianych ziół (opcja)
olej do smażenia

Wykonanie
Słonecznik płuczę, zalewam wodą, zostawiam na noc. Następnego dnia kaszę przelewam wrzątkiem na sitku z drobnymi oczkami, płuczę, przekładam do garnka, zalewam 1/2 szklanki wody, zagotowuję, dodaję niepełną płaską łyżeczkę soli i łyżeczkę oleju, zmniejszam płomień na mały, kładę pokrywkę i gotuję przez ok 7 min do wygotowania wody, wyłączam gaz i trzymam pod pokrywką ok 10 min. Płatki mielę w blenderze na drobniejsze wiórki (nie na mąkę), przerzucam do kaszy, mieszam tylną stroną drewnianej łyżki, kładę pokrywkę z powrotem. Słonecznik płuczę i mielę w blenderze na "kaszę", dodaję do jaglanki, mieszam, dosmaczam: kolejną niepełną płaską łyżeczką soli, odrobiną zmielonego pieprzu, suszonym majerankiem i przeciśniętym przez praskę czosnkiem. Musicie teraz popróbować co można jeszcze dodać do masy: może podsmażoną cebulę, paprykę w proszku itp, wg uznania. Na koniec dodaję obrane starte na tarce o drobnych oczkach (jak na placki) ziemniaki, mieszam. Chwilkę trzeba poczekać, parę minut, masa stężeje, będzie idealnie się lepić, a kotleciki nie rozpadną się podczas smażenia. Dodatek ziemniaków spaja masę, a smażonym kotletom nadaje chrupiącej skórki.
Z masy formuję niewielkie kotleciki, smażę na rozgrzanym na patelni oleju na złoto z obu stron. Warto je po usmażeniu wyłożyć na chwilę na papierowe ręczniki.

kotlety z kaszy jaglanej i słonecznika

Pieczarki po indyjsku
Składniki
(dla 4 osób)
ok 1 kg pieczarek /najlepiej drobnych- unikniemy krojenia ;)/
czubata łyżka przyprawy curry w proszku
czubata łyżeczka startego na drobnej tarce korzenia imbiru
4 łyżki sosu sojowego
1 szklanka mleka kokosowego
3 łyżki oleju
ewentualnie pieprz

Wykonanie
Pieczarki płuczę, czyszczę, odcinam końce trzonków, jeśli są większe- kroimy na pół lub na niezbyt cienkie plasterki.
Na patelni rozgrzewam olej, wsypuję curry, zmniejszam płomień, mieszając podgrzewam ok minuty, dodaję imbir, a po chwili pieczarki, mieszam, ustawiam ogień na średni, kładę pokrywkę i podgrzewam przez ok 8 min, w połowie mieszam. Dodaję sos sojowy, podgrzewam jeszcze pod przykryciem przez ok 3 min, zdejmuję pokrywkę i co jakiś czas mieszając podgrzewam pieczarki aż znaczna część sosu się zredukuje. Dodaję mleko, mieszam, wyłączam gaz. Można dodać nieco pieprzu czy przeciśnięty przez praskę czosnek (ten ostatni- na chwilę przed wyłączeniem gazu).

pieczarki po indyjsku


Kilka słów wstępu odnośnie sałatki:
- soczewicę przed kiełkowaniem moczymy w wodzie przez noc, następnego dnia płuczemy, wrzucamy do kiełkownicy lub na sitko, pamiętamy o regularnym płukaniu ziaren (2- 3 razy dziennie) i odrzucaniu tych o odmiennym kolorze i tych, które nie kiełkują, dzień później powinny pokazać się pierwsze kiełki, można rozpocząć konsumpcję od razu lub kiełkować dalej przez 2- 3 dni w warunkach takich jak do tej pory lub- jeśli chcecie spowolnić kiełkowanie- przez wstawienie do lodówki; do sałatek możecie je parować przez kilka minut, ale jeśli nie używacie często i nie objadacie się tonami, mogą być surowe
- pokrzywę zbieramy w bezdeszczowy dzień, przed południem, możecie zrywać liście w rękawiczkach, ja zakładam jedną na rękę, którą odgarniam lub przytrzymuję rośliny, zrywam gołą ręką, bo tak jest szybciej, a młode pokrzywy nie mają tyle kwasu mrówkowego, który mógłby wyrządzić wielką krzywdę, chyba, że włożycie rękę w zagajnik pokrzywowy ;) przy zrywaniu samych listków nie powinniście się poparzyć
- tak, wiem, smażone migdały...migdały same w sobie  mają w sobie dużo tłuszczu- to prawda, ale dla tego aromatu warto czasami zgrzeszyć ;)
Do dzieła :)

Sałatka z kiełków soczewicy, smażonych migdałów i pokrzywy

sałatka z kiełków soczewicy, smażonych migdałów i pokrzywy



 
Składniki
(6 porcji)
2 szklanki kilkudniowych kiełków zielonej soczewicy
1 szklanka migdałów
duża garść młodych liści pokrzywy
2 ząbki czosnku
6 łyżek oleju/ oliwy
2 łyżki soku z cytryny
sól, pieprz

Wykonanie
Pokrzywę zalewam dużą ilością zimnej wody i zostawiam na kilkanaście minut (dzięki temu pozbywamy się nieczystości), przekładam do sitka, przelewam wrzątkiem, następnie chłodną wodą, wyciskam jej nadmiar, liście kroję na mniejsze kawałki.
Migdały miksuję przez chwilę w blenderze by rozpadły się na mniejsze kawałki, można je też zapakować do foliowej torebki i rozbić tłuczkiem lub wałkiem. Na patelni rozgrzewam 4 łyżki oleju, wrzucam migdały, smażę mieszając przez kilka minut, aż uwolnią smakowity aromat, zestawiam z ognia, studzę kilka chwil, przekładam do wypłukanych i wytrząśniętych z nadmiaru wody kiełków.
Do małej miseczki wlewam dwie łyżki oliwy, wciskam przez praskę czosnek i rozcieram go tylną stroną łyżki, dodaję sok z cytryny, mieszam z pokrzywą i łączę z kiełkami, przyprawiam kilkoma szczyptami soli i odrobiną zmielonego pieprzu.
Uffffff, smacznego :)
Nawet gołębiom cokolwiek się dostało :)

potyczki w Vegemieście

3 kwietnia 2012

Sałatka z buraków i ananasa

To już ostatnia moja propozycja, jaką możecie przygotować z okazji Świąt. Mam nadzieję, że trochę Wam pomogłam swoimi ostatnimi pomysłami, a buszując po zakamarkach bloga- znajdziecie ich dużo więcej :)
Sałatka- pewniak, pyszna, soczysta, łatwa w wykonaniu, zdecydowanie godna polecenia.

sałatka z buraków i ananasa

Składniki
1 kg niedużych buraków
1/2 średniego ananasa
duże kwaśne jabłko
szklanka orzechów włoskich
4- 5 łyżek oliwy
duży ząbek czosnku
2 łyżki octu balsamicznego
szklanka ściętych kiełków rzeżuchy (opcja)
średnia cebula
sól, pieprz

Wykonanie
Wyszorowane buraki wkładam do garnka, zalewam wodą do poziomu warzyw, zagotowuję, zmniejszam gaz na mały, kładę pokrywkę, gotuję do miękkości- sprawdzamy nożem.
Studzę, obieram, kroję w kostkę, mieszam z obranymi i pokrojonymi w kostkę owocami i cebulą.
Orzechy łamię na mniejsze kawałki, prażę przez kilka minut na suchej patelni, studzę. Do miseczki wlewam oliwę, wciskam przez praskę czosnek, rozcieram go, dodaję część kiełków (część warto zostawić do posypania sałatki), mieszam, dolewam ocet balsamiczny, łączę z  orzechami, mieszam. Zawartość miseczki przekładam do warzyw i owoców, mieszam, posypuję kilkoma szczyptami soli i odrobiną pieprzu. Sałatkę warto na kilka godzin wstawić do lodówki. Przed podaniem posypuję pozostałymi kiełkami.

Kochani, jestem już jedną nogą w zupełnie innym miejscu, wyjeżdżam i ogłaszam przerwę w blogowaniu. Wszystkim Wam życzę przede wszystkim radosnego, zwolnionego czasu spędzonego w miłym gronie podczas dni wolnych. Tym, którzy obchodzą Święta- dodatkowo życzę udanych Świąt, wszystkiego co najlepsze!

2 kwietnia 2012

Bardzo zielony krem z rzeżuchą

Dzisiaj pomysł na to jak pożywnie i smacznie "zutylizować" kiełki rzeżuchy. W zeszłym roku była zupa z rzeżuchą i masłem orzechowym (klik), a dzisiaj pyszny krem o zniewalającym kolorze.
Początkowo był to krem z zielonego groszku i rzeżuchy, ale wyszedł dość rzadki, więc zagęściłam go podsmażonym szpinakiem. Jeśli chcecie przygotować zupę w wersji pierwszej użyjcie mniej wody (ok 1,5 l), jeśli w wersji szpinakowej- tak jak podam w przepisie- 2 l. Szpinak nie jest niezbędny- zupa i bez niego jest pyszka!

zielony krem z rzeżuchą
 
Składniki
(4- 6 porcji)
średnia pietruszka
średnia marchewka (marchewki nie może być dużo, gdyż zepsuje kolor zupy)
kawałek selera korzeniowego
3 większe ziemniaki
3 czubate szklanki mrożonego groszku
2 czubate szklanki kiełków rzeżuchy
sól, pieprz
3 liście laurowe
4 ziarenka ziela angielskiego
średnia cebula
ok 200 g mrożonego szpinaku
3 łyżki oleju/ oliwy lub 6 w wersji szpinakowej

Wykonanie
Szpinak najlepiej rozmrozić wieczór wcześniej, wkładając go w misce do lodówki. Jeśli chcemy zużyć go w tym samym dniu- wkładamy do gęstego sita, które wstawiamy do większej miski wypełnionej wodą. Groszek wystarczy przepłukać na sitku pod bieżącą wodą.
 W szerokim garnku o grubym dnie rozgrzewam 3 łyżki oleju/ oliwy, wrzucam starte na tarce o grubych oczkach warzywa: marchew, pietruszkę, seler, mieszając smażę przez kilka minut. Zalewam wodą (w wersji z samym groszkiem ok 1,5 l, potem ewentualnie można dolać; w wersji ze szpinakiem ok 2 l), zagotowuję, wrzucam pokrojone w kostkę ziemniaki, niepełną płaską łyżkę soli, zmniejszam gaz na mały i gotuję z uchyloną pokrywką ok 25 min, w trakcie dorzucam listki laurowe i ziele angielskie.
Jeśli robicie wersję ze szpinakiem, to w czasie gotowania warzyw: na rozgrzanych na patelni 3 łyżkach oleju smażę cebulę do zeszklenia, dodaję lekko odciśnięty z wody szpinak i podgrzewam kilka minut (nieco ponad 5).
Do warzyw dodaję groszek, gotuję kilka minut aż zmięknie. Wyłączam gaz, wyjmuję liście laurowe i ziele angielskie (lub przynajmniej liście), wrzucam szpinak z patelni, wciskam przez praskę czosnek oraz przepłukane kiełki. Miksuję żyrafą na krem. Teraz można zupę jeszcze doprawić (sól, pieprz), dolać nieco wody, jeśli uznacie, że jest za gęsta i o tyle, zjadamy ze smakiem pomrukując pod nosem ;)

zupa krem z rzeżuchą

1 kwietnia 2012

Sałatka z balsamicznymi pieczarkami, orzechami i fasolą

Tym razem czas na sałatkę. Może wykorzystacie ją w trakcie nadchodzących Świąt lub podczas innego miłego spotkania z rodziną czy przyjaciółmi?
Pieczarki lubią ocet balsamiczny (klik), orzechy też (klik), które dodatkowo bardzo przyjemnie zgrały się z fasolką szparagową, więc i z użyciem suchej ugotowanej fasoli nie mogło wyjść nic niedobrego :), polecam!

sałatka z balsamicznymi pieczarkami, fasolką i orzechami


Składniki
1 szklanka niedużej fasoli (użyłam karłowego "Jasia")
ok 600 g małych pieczarek
1,5 szklanki wyłuskanych orzechów włoskich, połamanych i podprażonych przez kilka minut na suchej patelni
6- 7 łyżek oleju/ oliwy
3 większe ząbki czosnku
4 łyżki octu balsamicznego
sól, pieprz do smaku
szczypta suszonego cząbru do gotowania fasoli lub kawałek glona
większa cebula (użyłam białej, ale czerwona będzie bardziej cieszyła oko)

Wykonanie
Fasolę płuczę, zalewam wodą, zostawiam na noc, następnego dnia po wypłukaniu, zalewam 3 szklankami nowej wody, zagotowuję, zmniejszam płonień na mały, zbieram pianę, kładę uchyloną pokrywkę i gotuję ok 50 minut (do miękkości, ale nie rozpadania się), po ok 40 min gotowania dodaję płaską łyżeczkę soli i pół płaskiej łyżeczki cząbru (nie do końca wiem jak to jest z tym cząbrem, raz dodaję szczyptę tego zioła, innym razem kawałek glona, zawirowań nie ma, a na smaku nic nie traci, więc warto dodać to lub to). Jak fasolka miękka, odstawiam garnek do wystygnięcia.
Przepłukanym, wyczyszczonym pieczarkom odcinam końce trzonków, kroję na niezbyt cienkie plasterki. Na patelni rozgrzewam 3 łyżki oleju, wrzucam pieczarki, mieszam, kładę pokrywkę i na średnim ogniu podgrzewam ok 8 minut, w połowie mieszam. Dodaję 2 łyżki octu balsamicznego, podgrzewam dalsze 2 min, zdejmuję pokrywkę i odparowuję przez chwilę znaczną część sosu, wciskam przez praskę czosnek, mieszam i wyłączam gaz. Teraz dorzucam orzechy włoskie i odstawiam do przestygnięcia.
Łączę fasolę z pieczarkami, orzechami i pokrojoną w drobną kostkę cebulą, polewam dressingiem przygotowanym z oliwy (3-4 łyżki) wymieszanej z 2 łyżkami octu balsamicznego. Wkładam do lodówki na godzinkę lub dłużej. Smacznego :)