Witajcie, dzisiaj chciałam zaprosić Was do konkursu z ekologicznymi pakami od Vegepack.pl do wygrania oraz do rozmowy o jedzeniu.
Czy jakość jedzenia ma dla Was znaczenie? Celebrujecie rodzinne posiłki
czy każdy siada "w swoim kącie" z talerzem w ręku? Czy w kuchni
kierujecie się intuicją, mądrością przekazaną od babć i mam, czy może
korzystacie z książek (jakich), poradników, warsztatów, czasopism,
portali, blogów, programów TV? Zasady (jakie?) czy spontan? Eko czy
konwencja?
Często
w mailach pytacie mnie "jak żyć" w czasach wyjałowionej żywności oraz
jak zapewnić dzieciom jakość- również jedzenia. Ja nie mam na to recepty
i uważam, że nie ma tej jedynej- słusznej. Jednak mam kilka zasad, wg
których staram się żyć, bez fanatyzmu (!!!).
Nie jem mięsa
ponieważ nie pozwala mi na to moja wrażliwość. Nie jest to dla mnie
ani ograniczenie, ani forma inwalidztwa /;)/, a mój własny wybór, zgodny
z moim sumieniem i poczuciem przyzwoitości. Nie cierpię z tego powodu,
po nocach nie śnią mi się kabanosy i mam się dobrze! Staram się, by moja kuchnia była w miarę naturalna, głównie ze względu na dziecko i każdy posiłek jaki obmyślam kieruje mnie do receptur wegańskich;
nie znam żadnej innej bardziej bezpiecznej i naturalnej drogi... być
może jeszcze za mało wiem, być może kiedyś zmienię zdanie, nie kieruję
się przy tym zasadą: wszystko co wegańskie jest dobre. Nie będę się w
tym temacie rozwodziła, zainteresowanych wyborami weganizmu odsyłam do
obejrzenia filmu „To tylko zwierzęta” (klik)- dokumentu nie o oddalonych od nas farm z USA, ale o naszym polskim piekiełku; forum „wegedzieciak” (klik)
o rodzinach wegetariańskich i wegańskich, gdzie znajdziecie dużo
praktycznych informacji, nie udzielam się, czasami „podglądam” i cieszę
się gdy odnajduję linki do mojego bloga- dziękuję :); wykład o weganizmie G. Yourofskiego (klik)- temat dość szeroko omówiony, choć nie wyczerpująco oraz na najbardziej prawdziwy blog wegański w polskiej blogosferze „Matka weganka i jej dziecko” (klik), to nie mit, to działa i brzmi dumnie :)
W gotowanie wkładam serce, każdy kto mnie zna- wie o tym, nie potrafię ugotować „cokolwiek”, nie potrafię i nie chcę. Przygotowanie posiłku, jak również jego spożywanie ma dla mnie znaczenie. Recepta na apetyt dziecka? Uśmiechnięta matka i uśmiechnięty ojciec przy wspólnym posiłku, rozmowa, żart. Staram się nie być żandarmem. Jeśli młodej coś nie smakuje lub nie ma ochoty na jedzenie- przyznaję, jest mi przykro- ale zaciskam zęby, choć czasami się nie udaje ;) i nie kalkuluję dziennego spożycia witamin czy minerałów, oceniam cały tydzień. Uważam, że smak to kwestia oswojenia i przyzwyczajenia. Niektóre smaki można oswoić z czasem, inne- nigdy :) Przypominam sobie czasy swojego dzieciństwa, kiedy rodzice czarowali, prosili, przymuszali by zjeść to czy tamto. A przedszkolne koszmary typu sztywna kasza manna z odrzucającą skórką i sokiem, tran, „kakałko” z kożuchem, wątróbka? :) Niektóre- początkowo niejadalne smaki- oswajałam powoli, w niektórych się rozsmakowałam, niektórych nie oswoję nigdy :). Myślę o tym, kiedy córka nie chce czegoś zjeść, trudno, może innym razem?
Nie karmię dziecka „danonkami” ani krowim mlekiem, śniadaniowa owsianka na mleku /czy też wyciągu ;)/ roślinnym jest naprawdę jadalna, smaczna i daje dużo możliwości; o mleku krowim napisano już wiele, ja- bez rozwlekania się nad tematem- zostawiam je cielakom.
Staram się odżywiać sezonowo i lokalnie. Sama uprawiam wiele warzyw i ziół, więc sezonowość jest mi dobrze znana, jeśli macie z tym problem, korzystajcie z kalendarza warzyw sezonowych, który stworzyła Bea (klik), pamiętajcie też o tym, że warzywa/ owoce w sezonie są najtańsze. Często, gdy jestem w podróży, odwiedzam rolników w poszukiwaniu warzyw, których sama nie uprawiam i które ciężko dostać na bazarze w mojej mieścinie. Lubię z nimi rozmawiać, jednak od kiedy częściej można z nimi pogadać o stosowanych opryskach, ich rodzajach i częstotliwości stosowania niż o odmianach jakie uprawiają- wciągnęłam się w farmerkę na całego :) Po co- pytają niektórzy- skoro marchewkę w sezonie można kupić za 50 groszy? Bo chcę mieć wpływ na to, co wkładam do garnka i nie zastanawiać się ile marchewki jest w marchewce marketowej. Bo praca ogrodowa uszlachetnia, bo lubię oglądać jak warzywa rosną i dojrzewają i wreszcie cieszyć się z owoców własnej pracy:
W gotowanie wkładam serce, każdy kto mnie zna- wie o tym, nie potrafię ugotować „cokolwiek”, nie potrafię i nie chcę. Przygotowanie posiłku, jak również jego spożywanie ma dla mnie znaczenie. Recepta na apetyt dziecka? Uśmiechnięta matka i uśmiechnięty ojciec przy wspólnym posiłku, rozmowa, żart. Staram się nie być żandarmem. Jeśli młodej coś nie smakuje lub nie ma ochoty na jedzenie- przyznaję, jest mi przykro- ale zaciskam zęby, choć czasami się nie udaje ;) i nie kalkuluję dziennego spożycia witamin czy minerałów, oceniam cały tydzień. Uważam, że smak to kwestia oswojenia i przyzwyczajenia. Niektóre smaki można oswoić z czasem, inne- nigdy :) Przypominam sobie czasy swojego dzieciństwa, kiedy rodzice czarowali, prosili, przymuszali by zjeść to czy tamto. A przedszkolne koszmary typu sztywna kasza manna z odrzucającą skórką i sokiem, tran, „kakałko” z kożuchem, wątróbka? :) Niektóre- początkowo niejadalne smaki- oswajałam powoli, w niektórych się rozsmakowałam, niektórych nie oswoję nigdy :). Myślę o tym, kiedy córka nie chce czegoś zjeść, trudno, może innym razem?
Nie karmię dziecka „danonkami” ani krowim mlekiem, śniadaniowa owsianka na mleku /czy też wyciągu ;)/ roślinnym jest naprawdę jadalna, smaczna i daje dużo możliwości; o mleku krowim napisano już wiele, ja- bez rozwlekania się nad tematem- zostawiam je cielakom.
Staram się odżywiać sezonowo i lokalnie. Sama uprawiam wiele warzyw i ziół, więc sezonowość jest mi dobrze znana, jeśli macie z tym problem, korzystajcie z kalendarza warzyw sezonowych, który stworzyła Bea (klik), pamiętajcie też o tym, że warzywa/ owoce w sezonie są najtańsze. Często, gdy jestem w podróży, odwiedzam rolników w poszukiwaniu warzyw, których sama nie uprawiam i które ciężko dostać na bazarze w mojej mieścinie. Lubię z nimi rozmawiać, jednak od kiedy częściej można z nimi pogadać o stosowanych opryskach, ich rodzajach i częstotliwości stosowania niż o odmianach jakie uprawiają- wciągnęłam się w farmerkę na całego :) Po co- pytają niektórzy- skoro marchewkę w sezonie można kupić za 50 groszy? Bo chcę mieć wpływ na to, co wkładam do garnka i nie zastanawiać się ile marchewki jest w marchewce marketowej. Bo praca ogrodowa uszlachetnia, bo lubię oglądać jak warzywa rosną i dojrzewają i wreszcie cieszyć się z owoców własnej pracy:
i tak dalej... :)
Korzystam również z roślin dzikorosnących
Niektórzy się z tego śmieją, ale nauczyłam się z tym żyć :)
Kupuję, tak, też kupuję :) Raz lub dwa razy w miesiącu robię zakupy w znanym wszystkim chyba Evergreenie (klik),
pół na pół: konwencja i eko. Chodzę również do marketów, na bazar i do
małego sklepiku z ziarnami i przyprawami na wagę. Będąc na zakupach zawsze czytam skład,
im uboższy- tym lepiej, warto czasami porównać sobie etykiety ze
składem kilku na pozór "takich samych" produktów. Na bazarze kupuję
najczęściej od tej samej kobiety, która sprzedaje warzywa własnej produkcji
o nieidealnie symetrycznych kształtach ;) resztę kupuję w marketach, bo
jest taniej. Sięgam także po banany, pomarańcze, granaty, cytryny czy
orzechy kokosowe, nie świruję i nie jestem fanatyczką, przynajmniej staram się nią nie być, uważam, że przesada w każdą stronę nie jest dobra ani dla otoczenia ani dla nas samych.
Nie żyję w oderwaniu od innych: męża, który twierdzi, że czekolada go
uszczęśliwia ;), babć, dziadków, cioć... moje dziecko zna smak
czekolady, batonów czy chipsów, ja to kontroluję, czasami po cichu ;)
czasami muszę tupnąć nogą.
Mam dużo książek kulinarnych, ale głównie je kolekcjonuję, rzadko korzystam z cudzych przepisów. Jednymi z pierwszych sensownych książek, z których zaczęły mi wychodzić potrawy jadalne z łatwo dostępnych składników były książki Bożeny Cyran- Żak i choć nie ma w nich kolorowych zdjęć, mam do nich ogromny sentyment. Jeśli jesteście zainteresowani kuchnią naturalną i będziecie mieli sposobność zakupu książek Heidi Swanson, autorki bloga „101 cookbooks” (klik), to również Was do tego namawiam. Ja „Super natural every day" wygrałam w konkursie u Jadłonomii (klik) i miałam o tym napisać przy okazji przetestowania jakiegoś przepisu, ale ciągle mi nie po drodze, sorry Marta!
Mam dużo książek kulinarnych, ale głównie je kolekcjonuję, rzadko korzystam z cudzych przepisów. Jednymi z pierwszych sensownych książek, z których zaczęły mi wychodzić potrawy jadalne z łatwo dostępnych składników były książki Bożeny Cyran- Żak i choć nie ma w nich kolorowych zdjęć, mam do nich ogromny sentyment. Jeśli jesteście zainteresowani kuchnią naturalną i będziecie mieli sposobność zakupu książek Heidi Swanson, autorki bloga „101 cookbooks” (klik), to również Was do tego namawiam. Ja „Super natural every day" wygrałam w konkursie u Jadłonomii (klik) i miałam o tym napisać przy okazji przetestowania jakiegoś przepisu, ale ciągle mi nie po drodze, sorry Marta!
Co
prawda jest masło, cukier, śmietana czy ser, ale można to spokojnie
pominąć, jest też wiele inspirujących przepisów na zdrowe potrawy i -
znając ogromną popularność przepisów na blogu Heidi- z pewnością również
smakowite. Do tego piękne, klimatyczne zdjęcia :)
To właściwie z grubsza wszystko, wybaczcie niespotykaną u mnie wylewność, ale nie potrafiłam napisać o tym w dwóch zdaniach :) Teraz Wasza kolej: zapraszam do rozmowy o jedzeniu, do podzielenia się własnymi doświadczeniami, zwyczajami, może macie jakieś wskazówki, z których skorzystają inni, a ja też poznam trochę Was- odwiedzających mój blog :)
Spośród osób, które wypowiedzą się pod tym postem (na temat!) wylosuję dwie, które będą miały przywilej wyboru ekologicznych produktów ze sklepu Vegepack.pl na kwotę 150 zł :) Przejrzyjcie koniecznie ofertę: jest tam pieczywo, są warzywa, owoce, zioła, kwiaty, jest w czym wybierać :) Ponieważ jest to żywność świeża- zarówno oferta jak i konkurs- są przeznaczone tylko dla Warszawy i okolic. Jeśli ktoś jest spoza stolicy- może ma tam kogoś, komu chciałby zrobić miłą niespodziankę? Na Wasze odpowiedzi czekam przez tydzień, do 25.09.2012 do północy. Proszę wypowiadać się na temat, niekoniecznie tak wylewnie jak ja ;). Zdecydowałam się na losowanie, gdyż obawiam się, że nie będę w stanie obiektywnie wybrać tylko dwie odpowiedzi i żeby uspokoić niektóre sumienia oraz by sprawa była w 100% jasna- nie otrzymałam żadnych profitów z tytułu napisania o Vegepack i zorganizowania konkursu i nie podjęłabym się napisania o żadnych inicjatywach czy produktach, do których nie miałabym przekonania oraz z których sama bym nie skorzystała. To tyle, zapraszam :)
To właściwie z grubsza wszystko, wybaczcie niespotykaną u mnie wylewność, ale nie potrafiłam napisać o tym w dwóch zdaniach :) Teraz Wasza kolej: zapraszam do rozmowy o jedzeniu, do podzielenia się własnymi doświadczeniami, zwyczajami, może macie jakieś wskazówki, z których skorzystają inni, a ja też poznam trochę Was- odwiedzających mój blog :)
Spośród osób, które wypowiedzą się pod tym postem (na temat!) wylosuję dwie, które będą miały przywilej wyboru ekologicznych produktów ze sklepu Vegepack.pl na kwotę 150 zł :) Przejrzyjcie koniecznie ofertę: jest tam pieczywo, są warzywa, owoce, zioła, kwiaty, jest w czym wybierać :) Ponieważ jest to żywność świeża- zarówno oferta jak i konkurs- są przeznaczone tylko dla Warszawy i okolic. Jeśli ktoś jest spoza stolicy- może ma tam kogoś, komu chciałby zrobić miłą niespodziankę? Na Wasze odpowiedzi czekam przez tydzień, do 25.09.2012 do północy. Proszę wypowiadać się na temat, niekoniecznie tak wylewnie jak ja ;). Zdecydowałam się na losowanie, gdyż obawiam się, że nie będę w stanie obiektywnie wybrać tylko dwie odpowiedzi i żeby uspokoić niektóre sumienia oraz by sprawa była w 100% jasna- nie otrzymałam żadnych profitów z tytułu napisania o Vegepack i zorganizowania konkursu i nie podjęłabym się napisania o żadnych inicjatywach czy produktach, do których nie miałabym przekonania oraz z których sama bym nie skorzystała. To tyle, zapraszam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz