Chciałoby
się napisać, że przyniosłam z lasu wiadro kurek, te nazbierane
własnoręcznie smakują najlepiej, ale nie będę kłamać, dodam tylko, że
te- zebrane przez mamę- smakują równie dobrze :) Przepis na farsz do
pierogów zupełnie spontaniczny, z tego co miałam w domu: fasola, orzechy
włoskie, koperek i wspomniane kurki, ale bardzo udany, każdy składnik
jest IMO istotny, nawet jeśli są to tylko 2 łyżki koperku :) Polecam
Składniki
(na ok 40 szt /+/-, zależnie od grubości rozwałkowanego ciasta/)
Ciasto
(od lat takie same, ale powtarzam)
3 szklanki mąki pszennej (użyłam typ 650) + odrobina do podsypywania blatu
1 i 1/4 szklanki gorącej wody
łyżka oleju/ oliwy
płaska łyżeczka soli
Farsz
ok 600 g kurek
szklanka białej dużej fasoli
szklanka wyłuskanych orzechów włoskich
2 średnie cebule
3 łyżki oleju/ oliwy
2 łyżki koperku
sól
Omasta
duża garść kurek podebranych od tych z farszu ;)
kilka łyżek oliwy
kilka łyżek posiekanego drobnego szczypioru
sól
Wykonanie
Fasolę
moczę przez noc, następnego dnia gotuję w nowej wodzie (ok 3,5
szklanki)- do miękkości i wygotowania wody na wolnym ogniu z uchyloną
pokrywką- 40- 50 min. Po zagotowania fasoli warto zebrać szum, a do
gotujących się ziaren dodać kawałek glona lub sporą.szczyptę cząbru, co
zniweluje problemy "gazowe" ;) Miąższ rozgniatam widelcem, niekoniecznie
bardzo drobno.
Po
ugotowaniu, przerzucam fasolę na sitko, przelewam zimną wodą i teraz
zgodnie z tym co pisałam przy "smalczyku" (klik) obieramy lub nie, ja
obrałam i Wam również radzę, fasolowy miąższ z odrzuconymi skórkami
będzie bardziej przyjazny naszym żołądkom.
Na
patelni rozgrzewam tłuszcz, wrzucam pokrojoną dość drobno cebulę, a
następnie posiekane dość drobno kurki, ale zanim pokroimy- pamiętamy by
sporą garść- najlepiej tych najdrobniejszych- odłożyć do omasty (grzyby
warto zalać na kilka minut dużą ilością zimnej wody, ten zabieg je
odpiaszczy, następnie przerzucamy je na sitko, osuszamy, np. papierowymi
ręcznikami). Smażę całość na średnim ogniu przez kilkanaście minut, aż
puszczą i wchłoną płyn.
Orzechy
wrzucam na kilka minut na rozgrzaną patelnię do podprażenia, następnie
miksuję je na drobniejsze kawałki, niekoniecznie na mąkę.
Łączę
wszystkie składniki farszu, mieszam, przyprawiam solą (czubata łyżeczka
+ kilka szczypt przy dosmaczaniu), dodaję posiekany koperek, mieszam,
można dodatkowo przyprawić zmielonym pieprzem.
W trakcie przygotowywania farszu, rozprawiam się z ciastem.
Przesianą
mąkę mieszam z solą, zalewam szklanką wrzątku, początkowo mieszam
łyżką, a jak nieco przestygnie zaczynam wyrabiać rękoma, dolewam jeszcze
odrobinę wody (ilość wody uzależniona jest od typu mąki, być może nie
trzeba będzie dolewać wcale, musicie to wyczuć, ja dodałam ok 1/4
szklanki- gorącej oczywiście), wyrabiam aż ciasto stanie się gładkie i
elastyczne, dodaję oliwę i wyrabiam jeszcze chwilę, przykrywam
ściereczką i daję ciastu odpocząć ok 15 minut. lub nieco dłużej.
Odrywam
porcje ciasta, wałkuję na podsypanym mąką blacie, wykrajam koła
"drinkową" /;)/ szklanką, kładę po czubatej łyżeczce farszu i zlepiam
pierogi (ciasto, które czeka w kolejce pozostaje nadal pod ściereczką i
lepione odkładane- na delikatnie obsypaną mąką deskę- pierogi również-
zapobiega to wysuszeniu). Gotuję w osolonym wrzątku przez kilka minut od
wypłynięcia (woda w garnku nie może buzować, ale lekko pyrkać ;), po
wydobycie z garnka mieszam od razu z omastą, którą przygotowuję w
trakcie gotowania pierogów.
Omasta jest dowolna, może to być zwyczajna podsmażona do lekkiego zbrązowienia cebulka, cebula z wędzoną papryką (klik), "skwarki" pietruszkowe (klik)
lub inna dowolna. Ja podsmażyłam na oleju odłożone kurki, dodałam
szczypior, mieszając podgrzewałam przez kilka minut, po wyłączeniu gazu
przyprawiłam sporą szczyptą soli. Smacznego :)
Tyle z sekcji przepisowej, a teraz "akuku", zagadka: znajdź "3" różniące szczegóły między recepturą z załączonego zdjęcia
a przepisem z tego linku:
Podpowiedź:
zdjęcie pochodzi z niedawno wydanej książki dietetyczki Magdaleny
Makarowskiej "Jedz pysznie... razem z dzieckiem", a link pochodzi z
mojego bloga. Cóż, nie mogłam o tym nie napisać. Nie chodzi o przepis na
popularne ciasto na pizzę, pierogi z kapustą i grzybami, bigos,
pieczone ziemniaki, leczo czy tabbouleh. Te batoniki były dość
wyjątkowe, nie spotkałam się dotąd nigdzie z podobnym przygotowaniem tej
przekąski, "chodziłam" nad nimi kilka dni, główkując jak je
przyrządzić, by pominąć cukier, by trzymały kształt batonika, by były
chrupkie na zewnątrz, wilgotne w środku, a przede wszystkim- by
smakowały dziecku. Faktem jest, że namoczenie suszonych owoców w
jabłkach przez noc podpatrzyłam u Ali (klik),
o czym wspomniałam we wpisie o batonach (naprawdę nie bolało!), jednak
nie uwierzę, że ktoś "wpadł" lekko na te same batoniki- używając tych
samych proporcji i procedur, po prostu- nie wierzę. Publikacja na blogu,
to kolejny etap: spisywanie przy przygotowywaniu proporcji składników,
zdjęcia (raz lepsze, raz gorsze), czasami specjalna aranżacja,
oświetlenie, zabawa ze styropianami odbijającymi światło, obróbka w
programie graficznym, opisanie na blogu. Może moje notki nie są wybitne,
nie wplatam w nie historii z domu rodziców czy dziadków, nie przytaczam
cytatów tych czy tamtych, nie załączam zdjęć z rodzinnych "przypadków".
Czasami to robię, CZASAMI. Skupiam się na przepisach i krótkiej zadumie
nad potrawą, ale to też zabiera mi trochę czasu. W łączeniu smaków
kieruję się głównie intuicją, nie siedzę codziennie nad tabelkami z
wartościami odżywczymi poszczególnych produktów, moim mottem jest w
miarę naturalne i sezonowe- jak na te czasy- odżywianie mojej rodziny, a
przede wszystkim mojego dziecka. Napisanie o przepisie na blogu nie
jest pięciominutowym "pierdnięciem", nawet przy moim minimalistycznym
podejściu. Treść przepisu w książce została nieco zmieniona, ale nie na
tyle, by nie rozpoznać źródła, dziękuję osobie, która poinformowała mnie
o tym przepisie w publikacji znanej dietetyczki. Nikt nie pytał o
zgodę, w książce nie ma grama informacji o inspiracjach, w wywiadach
"autorka" opowiada o tym jak "pisała" książkę sama i cieszy się z jej
sukcesu, którego się nie spodziewała. Raczej!
Generalnie, bardzo niefajnie, blogów, z których książka czerpie garściami jest dużo więcej: Biały Talerz Liski, Trufla, Ammniam i
podobno inne. Wiele przepisów zostało skopiowanych kropka w kropkę, jak
również tekstów, przemyśleń, niejednokrotnie osobistych, o książkach,
dzieciach, życiu itp. "jota w jotę", grubo! Na dzień dzisiejszy sytuacja
wygląda tak: "autorka" bardzo przeprasza, bo nie miała pojęcia,
wydawnictwo wstrzymało sprzedaż pozycji, wspierający (Slow Food Youth i
Jedzonko Malucha.pl) odcinają się od książki pisząc sprostowania,
zobaczymy co będzie dalej. To tyle, dobrej nocy :)