Na blogu pojawił się już wiosenny dhal z botwinką (klik), letni wersja z fasolką szparagową i cukinią (klik), czas na opcję jesienną tego rozgrzewającego gulaszu, w najlepszej smakowo konfiguracji.
Składniki
(dla 4 osób)
średni kalafior
3 duże garści świeżych liści szpinaku
szklanka czerwonej soczewicy
kilogram bardzo dojrzałych pomidorów
mała papryczka chili
czubata łyżeczka startego na drobnej tarce imbiru
po czubatej łyżeczce lubianej mieszanki curry, zmielonej kolendry i kuminu
pół szklanki mleka kokosowego
4 suszone liście limonki kaffir lub sok z połowy limonki
2 duże ząbki czosnku
4 łyżki oleju
sól
opcjonalnie garść posiekanej natki pietruszki lub kolendry
Wykonanie
Soczewicę moczę przez minimum godzinę, można namoczyć ją wieczór wcześniej lub rano przed wyjściem do pracy.
W szerokim garnku o grubym dnie rozgrzewam olej, dodaję curry, kolendrę i kumin i prażę przez niecałą minutę na małym ogniu. Dorzucam imbir i drobno pokrojoną, pozbawioną pestek chili, a po chwili podzielony na małe różyczki kalafior. Podgrzewam przez kilka minut mieszając.
Dodaję pomidory (sparzone, z obraną skórką, odrzuconym drewnianym środkiem i pestkami, pokrojone w kostkę) i łyżeczkę soli, kładę uchyloną pokrywkę, i podgrzewam przez kilka minut. Gdy pomidory wytworzą sos, dorzucam przepłukaną soczewicę i liście limonki, całość gotuję przez ok 15 minut, soczewica powinna być ugotowana, a kalafior chrupki. Teraz dodaję posiekane liście szpinaku i mleko kokosowe, gdy liście zmiękną - wciskam przez praskę czosnek i wyłączam gaz. Doprawiamy według własnego uznania: solą lub sosem sojowym, posypujemy natką lub świeżą kolendrą, zjadamy z ryżem, kaszą lub kromką chleba.
Kiedy opublikowałam przepis na smalec z fasoli (klik), wywołał wiele kontrowersji, krytyki, ale i spore zainteresowanie czytelników. Ostatecznie znalazł wielu amatorów i do dzisiaj jest jednym z bardziej popularnych receptur na moim blogu.
Dzisiaj jaglana wersja wegetariańskiego smalcu, nie wiem czy nie lepsza od fasolowej! Nie jestem wielką zwolenniczką kanapkowych past zbożowych, ale nie byłabym sobą, gdybym nie wykorzystała kaszy jaglanej, która tak wspaniale przejmuje smaki dodatków, w tej właśnie konfiguracji. Oczywiście nie ma obowiązku smarowania pastą kanapek, bardzo dobrze smakuje jako "maczanka" np. do zielonych oliwek, ale przyznam - na kromce dobrego chleba z dodatkiem kiszonego ogórka - sprawdza się wyśmienicie.
Składniki
1/2 szklanki kaszy jaglanej
ok 1/4 szklanki oleju + kilka łyżek do podsmażenia cebuli
średnia cebula
pół średniego jabłka
kilka sporych szczypt suszonego majeranku
spora szczypta łagodnej wędzonej papryki (niekoniecznie)
sól, pieprz
kilka łyżek ciepłej wody
Wykonanie
Kaszę przelewam wrzątkiem na gęstym sitku i płuczę pod bieżącą wodą, przekładam do garnka, zalewam szklanką wody, zagotowuję, dodaję niepełną płaską łyżeczkę soli i gotuję pod uchyloną pokrywką na małym ogniu przez kilka minut, aż woda się wygotuje, a kasza zaskwierczy. Wyłączam gaz, zamykam garnek pokrywką i zostawiam na kilkanaście minut. Po tym czasie wstępnie rozcieram kaszę tylną stroną drewnianej łyżki, następnie dolewając powoli olej miksuję żyrafą na pastę, nie przejmujcie się, jeśli wyda Wam się "kluskowata", w dalszym etapie będzie można poprawić konsystencję.
Na patelni rozgrzewam 3 łyżki oleju, wrzucam drobno posiekaną cebulę, smażę mieszając, aż cebula miejscami się przybrązowi. Posypuję kilkoma szczyptami soli, wędzoną papryką, roztartym w palcach majerankiem, dodaję starte na tarce o drobnych oczkach jabłko i masę jaglaną, chwilę razem podgrzewam porządnie mieszając. Dla nadania bardziej gładkiej, smarownej konsystencji - dodaję kilka łyżek ciepłej wody. Całość doprawiamy świeżo mielonym pieprzem, można dodać czosnek, dodatkową sól - osobiście wolę nieco przesolone smalczykowe klimaty, ale działajcie według własnego smaku. Pasta dobrze smakuje zarówno na ciepło, jak i na zimno, po przestudzeniu i przełożeniu do słoiczka, można polać odrobiną oleju.
W zanadrzu mam jeszcze jeden ciekawy pomysł na kaszę jaglaną, którym prawdopodobnie pochwalę się po weekendzie i nie, prawdopodobnie nie będzie to kiełbasa ;)
Nazwa "klopsiki" zawsze mnie bawiła, ale też siedziała długo w głowie i wierciła dziurę w brzuchu: klopsiki wegańskie! w jakimś pysznym sosie! to byłoby coś!
Próbowałam sławnych pulpetów z kaszy jaglanej Matki Weganki (klik), jednak ani te, ani kolejne montowane z innych kasz i ich mieszanek, nie przyjęły się w moim domu.
Sięgnęłam więc po strączki, a z ich udziałem przeważnie wszystko się udaje, tak było i tym razem.
Bardzo dobrze będą smakowały z sosem na bazie pomidorów, ja przygotowałam prostą salsę z krojonych warzyw, forma dla tych, którzy lubią wyczuwalne kawałki pogryźć zębami. Jeśli jednak, tak jak moja córa, wolicie gładsze sosy, marchewkę zetrzyjcie na drobnej tarce, omińcie cebulę i gotujcie sos do całkowitego rozpadnięcia pomidorów.
Składniki
klopsiki
dla 4 osób
szklanka zielonej soczewicy
szklanka ciecierzycy
szklanka okruchów dwudniowego chleba bez skórki
po czubatej łyżeczce zmielonego kuminu, ziaren kolendry, curry i wędzonej papryki w wersji łagodnej
garść posiekanej natki pietruszki
sól, ewentualnie pieprz
olej do smażenia
salsa pomidorowa
1 i 1/2 kg bardzo dojrzałych pomidorów
2 małe marchewki
średnia cebula
2 ząbki czosnku
sól, ewentualnie pieprz
kilka sporych szczypt suszonego oregano
garść natki pietruszki
4 łyżki oleju
Wykonanie
Ciecierzycę i soczewicę moczę przez noc w oddzielnych naczyniach (tej drugiej zwykle nie moczę aż tak długo, ale przy okazji moczenia ciecierzycy, warto namoczyć i ją). Następnego dnia płuczę, ciecierzycę przerzucam od razu do blendera i mielę na bardzo drobne kawałki, jak do falafela (klik) razem z pokrojonym chlebem. Soczewicę przekładam do garnka, zalewam szklanką wody (po całonocnym moczeniu ta ilość wystarcza, w innym razie, trzeba dolewać wodę w trakcie do gotowania ziaren), zagotowuję, zmniejszam płomień na mały, kładę uchyloną pokrywkę i gotuję przez 10 minut, lub nieco dłużej (jeśli nie była moczona przez noc, czas trzeba będzie wydłużyć). W trakcie gotowania dodaję czubatą łyżeczkę soli i podsmażone na 4 łyżkach oleju przez minutę zmielone przyprawy: curry, kumin, kolendrę i paprykę. Po lekkim przestudzeniu łączę z ciecierzycą, możecie całość zmielić na gładko lub rozetrzeć tylną stroną łyżki. Dodaję posiekaną zieleninę, można dodatkowo doprawić, dodać czosnek itp. Wkładam do lodówki na czas przygotowania sosu.
Na rozgrzany na patelni olej wrzucam pokrojoną cebulę, po chwili dodaję pokrojoną w kostkę marchewkę, 2 - 3 spore szczypty oregano i chwilę podgrzewam. Dorzucam pokrojony w kostkę miąższ pomidorów (najpierw trzeba sparzyć je wrzątkiem, obrać ze skóry, odrzucić drewniane środki, pestki i wodę). Posypuję kilkoma szczyptami soli i gotuję na małym ogniu pod uchyloną pokrywką przez kilkanaście minut na chwilę przed końcem wciskam przez praskę czosnek, dosmaczam oregano, posypuję posiekaną natką.
Z masy strączkowej formuję kulki wielkości dużego orzecha włoskiego i smażę na rozgrzanym na patelni oleju po kilka minut z obu stron. Gotowe klopsiki wykładam na papierowe ręczniki, a potem do talerzy wyłożonych salsą.
Ostatnich kilka dni było tak przyjemnie ciepłych, że zrobiłam gazpacho. Jest tak wiele wersji tego klasycznego hiszpańskiego chłodnika, że ciężko wybrać jedyną słuszną. W najprostszej formie, można pokrojone warzywa zalać przecierem pomidorowym i schłodzić, osobiście jednak wolę wycisnąć jak najwięcej z warzyw w pełni sezonu i schłodzony chłodnik zjadać z utopionymi w nim kawałkami awokado. Przeciwnicy zup na zimno, mogą po prostu wypić gazpacho jako energetyczny koktajl warzywny.
Składniki
(na 4 sprawiedliwe porcje)
2 kg bardzo dojrzałych pomidorów
1 duży wężowy ogórek
1 duża bardzo dojrzała papryka
średnia czerwona cebula
1 mała papryczka chili lub jej połowa
3 większe ząbki czosnku
sól
4 łyżki octu balsamicznego
4 łyżki oliwy
2 łyżeczki sproszkowanego cynamonu
dodatkowo natka do posypania lub kolendra
po pół dojrzałego awokado na miseczkę skropionego sokiem z cytryny
Wykonanie
Pomidory zalewam wrzątkiem i zostawiam na kilkanaście minut, następnie zdejmuję z nich skórkę, odrzucam drewniane środki, a także znaczną część pestek i wody ze środka, dzięki czemu uzyskamy prawdziwie pomidorowy smak. Miąższ przekładam do blendera. Dodaję pozbawioną gniazd nasiennych i środkowych białych części paprykę, wypestkowaną chili (na początek można dodać kawałek, by nie przesadzić z ostrością), obrany pozbawiony pestek ogórek (pestki łatwo z pokrojonego na ćwiartki ogórka ściągnąć łyżeczką lub skroić nożem), pokrojoną cebulę i przeciśnięte przez praskę ząbki czosnku. Miksuję na krem. Jeśli Wasz blender nie jest zbyt pojemny, warzywa miksujcie stopniowo, albo zróbcie to żyrafą w garnku.
Przyprawiam solą - 2 łyżeczki płaskie lub czubate, dodaję cynamon i ocet balsamiczny i oliwę, mieszam i wkładam do lodówki na kilka godzin do schłodzenia i przegryzienia. W miseczkach posypuję natką pietruszki i dorzucam pokrojone na kawałki skropione sokiem z cytryny awokado.
Śliwki wolimy jadać surowe, ale jako wielbicielce wszelkich kluch, zdarza mi się ulepić knedle, a na te nie ma lepszej opcji niż śliwki w pełni sezonu.
Decydując się na formę bezglutenową, poszłam na łatwiznę, zmieszałam po prostu ugotowaną kaszę jaglaną z mąką ziemniaczaną, dokładnie w ten sam sposób i w takich proporcjach jak robi się kluski śląskie (klik), efekt bardzo satysfakcjonujący: trzymały formę i smakowo również nas zadowoliły, ale gdyby ktoś z Was miał doświadczenie z inną mąką niż ziemniaczana, niech koniecznie da znać.
Patent na "ciasto" możecie wykorzystać robiąc bezglutenowe kluski śląskie w nieco zdrowszej wersji niż tradycyjna - ziemniaczana, takw właśnie przygotowałam z części ciasta kluski córce, która nie uznaje przetworzonych owoców.
Składniki
(na 10 dużych knedli lub 15 - 16 mniejszych)
szklanka kaszy jaglanej
ok 3/4 szklanki mąki ziemniaczanej
2 łyżki oleju
sól
10 niedużych śliwek lub ok 20, jeśli kluski będziecie wypełniać połówkami
dowolne dodatki, jeśli wersja ma być wytrawna: śmietanka roślinna czy podsmażona bułka tarta lub orzechy, jeśli słodka: dowolny słód czy syrop i cynamon; ja dodatkowo środki śliwek wypełniłam solonymi migdałami
Wykonanie
Kaszę przelewam na gęstym sitku wrzątkiem i płuczę. Przekładam do garnka, zalewam dwiema szklankami wody, zagotowuję, dodaję płaską łyżeczkę soli i odrobinę oleju, zmniejszam płomień na mały i gotuję pod uchyloną pokrywką. Po wyłączeniu gazu, zamykam garnek pokrywką i zostawiam na 10 minut. Kaszę wstępnie rozcieram częściowo tylną stroną drewnianej łyżki i odstawiam do przestygnięcia. Przyklepaną do naczynia masę dzielę na cztery równe części, wyjmuję jedną z nich i wypełniam wolne miejsce mąką ziemniaczaną (na tą ilość - ok 3/4 szklanki, myślę że 1/2 też da radę). Mieszam z odłożoną częścią i wyrabiam ciasto do połączenia składników. Wyrabianiu warto poświęcić chwilę, w trakcie kasza się rozpadnie i uzyskamy gładkie elastyczne ciasto. Dodaję 2 łyżki oleju i wyrabiam jeszcze chwilę. Ciasto warto zostawić pod przykryciem na kilkanaście minut.
Roluję z ciasta wałek, a najlepiej dwa mniejsze, odrywam kawałki, formuję w dłoniach cienkie placki, wkładam pozbawione pestek śliwki (całe bądź połówki), zlepiam formując kulę. Warto mieć wtedy lekko zwilżone ręce, ciasto wtedy lepiej się zlepia i łatwiej formuje.
Gotuję w garnku z zagotowaną wodą, ustawionym na niedużym płomieniu po kilka sztuk przez ok 5 minut od wypłynięcia. Wyjmuję łyżką cedzakową na talerze, polewam słodem i posypuję cynamonem. Smacznego!
Szybka w wykonaniu, smaczna pasta idealna do kromki chleba z dodatkiem świeżego pomidora i odrobiny pieprzu. Możecie ją wykorzystać także jako omastę do grillowanych warzyw, gotowanego makaronu lub stworzyć w pełni witariańskie danie np. z dodatkiem "makaronu" z cukinii.
Składniki
1 duża czerwona bardzo dojrzała papryka
szklanka podprażonych na suchej patelni nerkowców
1 mała papryczka chili
duża garść liści bazylii
2 łyżki soku z cytryny
sól
opcjonalnie 2 -3 przeciśnięte przez praskę ząbki czosnku
opcjonalnie 2 -3 łyżki oliwy
Wykonanie
Oczyszczoną z gniazd nasiennych, trzonków i białych środkowych części paprykę i chili wstępnie kroję, przekładam do blendera i miksuję do uzyskania drobnych kawałków, dodaję orzechy i blenduję jeszcze chwilę. Dorzucam bazylię, sok z cytryny, przyprawiam kilkoma szczyptami soli. Dla uzyskania bardziej wyrazistego smaku można dodać przeciśnięty przez praskę czosnek, a dla bardziej smarownej konsystencji - 2 - 3 łyżki oliwy. Schładzam w lodówce.
Dzisiaj polecam Wam roladki z grillowanej cukinii, efektowną przystawkę na imprezę lub przekąskę do lampki wina w mniejszym gronie. Słodycz delikatnej cukinii wspaniale współgra z konkretnymi smakami suszonych pomidorów, bazylii i słonecznika. Łącznikiem roladek i składników wypełnienia jest "majonez", który ukręciłam z moczonych ziaren słonecznika, ukłon w stronę tych osób, które nie używają majonezu klasycznego ani sojowego (klik). Sos sprawdzi się również w różnego typu sałatkach czy jako dodatek do zup, dlatego nie martwcie się, jeśli zostanie Wam połowa po ukręceniu roladek.
Jeśli nie przepadacie za suszonymi pomidorami, możecie je zastąpić smażonymi kurkami (zresztą one świetnie będą pasowały obok pomidorów), ale wtedy warto dodatkowo solić paski z wypełnieniem przed zwinięciem.
Składniki
(na 40 roladek)
3 nieduże cukinie z miękką skórką, podłużne i proste
duża garść liści bazylii
suszone pomidory w oliwie (1 na 1 roladkę lub więcej)
kilka czubatych łyżek podprażonych na suchej patelni ziaren słonecznika
majonez ze słonecznika
wersja zaktualizowana, przepraszam wszystkich tych, którzy podjęli się produkcji majonezu w wersji pierwotnej
(jeśli tylko na roladki - połowa podanych ilości, ale zachęcam do zrobienia tej ilości i wykorzystania sosu do sałatek czy zup)
szklanka słonecznika
łyżeczka lubianej musztardy
1/2 szklanki oleju
niepełna płaska łyżeczka czarnej soli
odrobina zwykłej soli
2 czubate łyżki naturalnego kleiku ryżowego dla dzieci
można dodać odrobinę kurkumy dla poprawienia koloru
Wykonanie
Zacznę od majonezu, bo jego przygotowanie zaczynamy dzień wcześniej. Słonecznik zalewam wodą i zostawiam na noc w słoiku / misce, wierzch warto przykryć gazą. Następnego dnia płuczę na sitku, przekładam do blendera, zalewam gorącą wodą (ok 3/4 szklanki) i miksuję przez kilka minut. Przekładam na gazę wyłożoną nad miską i wyciskam słonecznikowy płyn (warto się przyłożyć i wycisnąć jak najwięcej). Słonecznikowe mleko przelewam z powrotem do blendera, dodaję musztardę, czarną sól i olej, miksuję przez kilka minut, do uzyskania śmietankowej konsystencji. Doprawiam odrobiną zwykłej soli, można dodać więcej musztardy, pieprz, co kto lubi. Miksuję z kleikiem ryżowym i wstawiam do lodówki w słoiczku do schłodzenia.
Roladki. Z umytych cukinii odcinam końcówki i kroję na cienkie - 2 -3 mm- plastry wzdłuż, mandoliną bądź obieraczką do warzyw. Nie zrażajcie się tym, jeśli plastry nie wychodzą idealne czy łamią się, przy zwijaniu można je połączyć. Grilluję je na patelni grillowej na sucho po kilka minut z obu stron, do lekkiego zbrązowienia. Jeśli nie macie patelni grillowej, możecie je podpiec na suchej teflonowej patelni.
Na każdy z pasków wykładam po niepełnej łyżce majonezu, posypuję sporą szczyptą słonecznika, wykładam odciśnięte z oleju, pokrojone pomidory i listki bazylii, jeśli liście są zbyt duże w stosunku do cukiniowych pasków, warto podzielić je na 2-3 części. Zwijam roladki, zjadamy na zimno lub po podgrzaniu.