29 października 2012

Tarta z porami

Rzadko wpadam w samozachwyt, ale z tej tarty jestem wyjątkowo dumna! Już dawno myślałam jak ją zrobić wegańsko z zadowalającym efektem smakowym, a że ostatnio kręcę sporo orzechów montując z nich domowe mleko, pomyślałam, że dodanie ugotowanych ziemniaków mogłoby odpowiednio zagęścić płyn i dać dobry- nieegzotyczny smak. Nie pomyliłam się!
Bez większych nadziei, ale jednak, ozdobiłam swoje "dzieło" motylkami myśląc, że może chociaż zachęcę tym córkę do spróbowania wypieku, ale alternatywnie ugotowałam też pomidorówkę. Jeśli zamysł autorki nie do końca jest widoczny, to możemy założyć umownie, że to SĄ motylki ;)

Córka nie tylko zjadła cały kawałek, ale poprosiła też o dokładkę, nie sądziłam, że tarta z porami wygra z pomidorówką! Jestem więc bardziej niż przekonana, że znajdzie również amatorów wśród moich czytelników :)
Składniki
(na formę o średnicy 28 cm)

Ciasto
czubata szklanka mąki pszennej (używam 650 lub 550)
czubata szklanka mąki orkiszowej pełnoziarnistej drobno mielonej (lub innej szlachetnej)
1 i 1/2 szklanki płatków owsianych górskich
1/2 szklanki zimnej wody
niepełna 1/2 szklanki oleju
można przyprawić solą (płaska łyżeczka), ja nie przyprawiałam

Farsz
3/4 szklanki nerkowców (lub migdałów, słonecznika itp. lub 1 i 1/4 szklanki dowolnego mleka roślinnego) + woda
2 średnie ziemniaki
4 większe pory
4 łyżki oliwy
garść posiekanej natki pietruszki (opcja)
2 łyżki soku z cytryny (opcja)
sól, gałka muszkatołowa, opcjonalnie pieprz

Wykonanie
Orzechy zalewam wodą i moczę przez noc. Następnego dnia płuczę je, zalewam 1 i 1/2 szklanki gorącej wody i blenduję przez kilka minut, przekładam na gazę wyłożoną na sitku ustawionym na misce i porządnie wyciskam (tak jak przy mleku- zrobiłam to na dwa razy- najpierw miksowałam z 3/4 szk wody, na sitko, wyciskanie, potem wytłoczyny znowu miksowane z 3/4 szk wody i wyciskanie). Tak sobie teraz myślę, że można było dodać i orzechy bez oddzielania od wywaru, ale wcześniej na to nie wpadłam ;). Miksuję wywar z obranymi, pokrojonymi w kostkę, ugotowanymi w niewielkiej ilości wody ziemniakami.
Mieszam mąki z przepłukanymi na sitku płatkami, dodaję olej, wodę i zagniatam ciasto. Wkładam je do zamrażarki na ok 20 minut lub do lodówki na minimum 30 minut, można je też przygotować tak jak orzechy- dzień/ noc wcześniej. Następnie wylepiam nim blaszkę, nakłuwam widelcem i piekę w ok 200 st C przez 15 minut.

W tym czasie przygotowuję pory. Odcinam końce, ściągam pierwsze liście, odcinam ciemnozieloną część (można schować ją do lodówki lub zamrozić i używać do zup), przecinam wzdłuż na pół, płuczę i kroję na dość cienkie paski.
Smażę je na rozgrzanym oleju (jeśli chcecie tartę ozdobić- fajnie wyglądają rzucone paski na wierzch tarty, które się zabrązowią-odkładamy sobie powiedzmy garść przed smażeniem i mieszamy z niewielką ilością oliwy) przez ok 10 minut od czasu do czasu mieszając. Mieszam z przygotowanym sosem orzechowo- ziemniaczanym, dodaję sok z cytryny, sól (płaska łyżeczka lub więcej), startą gałkę (niepełna plaska łyżeczka), posiekaną natkę, można zaostrzyć pieprzem. Wykładam farsz na ciasto, no to ewentualnie ozdobniki i piekę jeszcze przez 20 minut lub kilka minut dłużej. Tarta najlepiej kroi się po przestudzeniu. Smakuje dobrze na ciepło i na zimno. Smacznego!



Oceń przepis:

28 października 2012

Chipsy z dyni

Kolejny przepis dyniowy. Tym razem w postaci chrupiącej przekąski: chipsów! Od kiedy zrobiłam je pierwszy raz, córka nie daje mi spokoju: zrób chipsy, zrób CHIPSY, ZRÓB chipsy... ZRÓB CHIPSY ;)
Jeśli ktoś spodziewał się jakichś cudownych technik cienkiego krojenia dyni nożem, będzie rozczarowany, mammandolinę, a właściwie szatkownicę z różnymi wkładami, z których używam głównie tego do chipsów. O ile buraki, marchew, ziemniaki czy pietruszkę da się pokroić cienko (jakieś 2 mm) nożem z zachowaniem wszystkich palców, to z dynią jest już gorzej.
Do mandoliny załączony jest uchwyt, do którego wbija się kawałki warzyw, szatkuje się szybko i bezpiecznie.
Jakie odmiany dyń będą najlepsze do chipsów? Takie, z którymi nie wiadomo co począć lub resztkami pod tytułem: zrobiłam/- em już zupę, risotto, curry, gulasz, kluski i co dalej z tą dynią? Uważałabym z odmianami ze skórą bardzo twardą- "drewnianą", w którą ciężko wbić nóż i w którą ma się chęć wjechać piłą. Chociaż robiłam chipsy i z takich odmian- jeśli się dobrze upieką- skóra nie przeszkadza bardzo. Dodam że chipsy z Hokkaido nie były najsmaczniejsze, chociaż zachowały ładny kolor.
Do szatkowania za pomocą mandoliny- średnie dynie myjemy porządnie, kroimy na 4 części (lub więcej), pozbywamy się pestek i włókien, wbijamy w uchwyt i trzemy mocno dociskając do tarki.
Chipsy piekę w dużym wkładzie do piekarnika (ok 40cm x 33 cm), miło jest mieć kilka takich blach, ja nie mam. Smaruję jąoliwą/ olejem (na taką dużą blachę- powiedzmy 1 niepełna łyżka) , wykładam pojedyncze poszatkowane kawałki jedną warstwą i piekę w temperaturze 120- 130 st C. Po ok 30 minutach wybieram pierwsze kawałki, ciężko o równomierne upieczenie wszystkich skrawków w jednym czasie, te które są już całe suche i chrupkie są gotowe. Resztę piekę do skutku.
Warzywa bardzo kurczą się podczas pieczenia, z jednej dużej blachy wyjdzie zaledwie garstka. Po upieczeniu można chipsy przyprawić: sól, pieprz, chili, zioła, wędzona papryka, można też wymieszać oliwę z przyprawami przed pieczeniem i tak piec. Mojemu dziecku smakują bez przypraw, więc się nie wysilam :) Po kilku turach na nowo smaruję blachę oliwą. Najlepiej smakują zaraz po wyjęciu z piekarnika. Można też nimi posypywać kremowe zupy (niekoniecznie dyniowe), a gdyby u kogoś wyszła nadprodukcja chipsów, których nie da się zjeść od razu, można je zmielić w blenderze i używać jako przyprawy.
Przepis dodaję do kolekcji przepisów Bei z dynią w roli głównej






Oceń przepis:

23 października 2012

Zupa z dyni, soczewicy i porów

Ziebra, ta laurka jest dla Ciebie :) ale nie tylko! Dla wszystkich tych, którzy jeszcze dyni nie oswoili, jak i dla tych, którzy już się z nią lubią. Pyszna, krzepiąca,zawiesista zupa w cudownym słonecznym kolorze :) Trochę w klimacie grochówki w wersji słodszej.

Zupę dyniową z porem jadłam pierwszy raz u mamy. Moja mama jest kulinarną czarodziejką i moją wielką inspiracją. Odtworzyłam podobną zupę u siebie- z dodatkiem czerwonej soczewicy- by podrasować jej wartość odżywczą i smakową. Odjęłam mleko kokosowe, bez niego jest również smakowita, ale jeśli ktoś ma pod ręką- nie zaszkodzi dodać. Moja córka chętnie ją jadła bez zaganiania, choć nie lubi cebuli, tej zielonej też. Zapraszam!
Składniki
(4- 6 dużych porcji)
ok 1 kg dyni: obranej, z odrzuconymi pestkami i włóknami, pokrojonej w kostkę
2 duże pory
ok 3/4 szklanki czerwonej soczewicy /czyli pomarańczowej/
średnia marchewka
średnia pietruszka
czubata łyżeczka startego na drobnej tarce imbiru
sól, ewentualnie pieprz
3 listki laurowe
4 ziarenka ziela angielskiego
2 duże ząbki czosnku
szczypta startej gałki muszkatołowej
spora szczypta majeranku
garść posiekanej natki pietruszki
ok 10 łyżek oleju lub oliwy (dość sporo, ale na kilogram dyni, która idzie do pieczenia daję 5 łyżek, w sumie można byłoby dynię rozgotować w zupie, ale pieczona dynia to zupełnie inny wymiar, kto piekł, ten wie :)

Wykonanie
Soczewicę moczę przez kilka godzin (można nastawić ją rano przed wyjściem do pracy lub w ciągu dnia przez godzinkę dwie), płuczę na sitku.
Dynię mieszam z 5 łyżkami oliwy, posypuję szczyptą soli i piekę w żaroodpornym piekarniku nagrzanym do ok 200 st C przez ok 40 minut, aż się lekko zezłoci, w połowie mieszam.

W szerokim garnku o grubym dnie rozgrzewam 2 łyżki oliwy, dodaję starte na grubej tarce warzywa (marchewka i pietruszka), smażę przez 5 minut, dodaję imbir, mieszając podgrzewam chwilkę, zalewam 1,5 l wody, zagotowuję, dodaję soczewicę, czubatą łyżeczkę soli, liście laurowe, ziele angielskie, kładę uchyloną pokrywkę i gotuję do miękkości soczewicy- ok 20 minut (+/- - czas gotowania zależy od czasu moczenia ziaren).
Teraz pory. Odcinam koniec korzenia i zdejmuję pierwsze liście, odrzucam ciemnozieloną część (można ją zachować do wykorzystania w innych zupach), kroję wzdłuż na pół- tak płuczę, wytrząsam nadmiar wody i kroję na cienkie paski.

Na patelni rozgrzewam 3 łyżki oleju/ oliwy, wrzucam pory i podgrzewam przez 10 minut od czasu do czasu mieszając. Następnie blenduję w blenderze razem z dynią, jeśli jest za sucho i blendowanie nie idzie najlepiej- dolewamy trochę gotującego się bulionu. Dodaję do garnka z soczewicą, dorzucam roztarty w palcach majeranek, podgrzewam przez kilka minut by smaki się zaprzyjaźniły. Wciskam przez praskę czosnek, mieszam, wyłączam gaz. Dokładam posiekaną natkę i trzymam pod pokrywką przez kilka chwil. Teraz dosmaczamy zupę solą (płaska łyżeczka lub coś koło tego), ewentualnie zaostrzamy pieprzem. Smacznego!
Z przepisem podłączam się do Festiwalu Dyni, organizowanego przez Beę.

Na koniec prośba :) Niedługo ma się ukazać poradnik-starter dla początkujących wegan i weganek w wersji papierowej i elektronicznej (kolor, ok 20 stron). Mają się tam również znaleźć przepisy. Jeśli widzielibyście w tym projekcie również moje propozycje kulinarne- proszę o oddanie głosu przez kliknięcie "lubię to" pod screenem mojego bloga.

W konkursie bierze udział w sumie 50 blogów, jestem pod wrażeniem ilości. Gdy zaczynałam blogowanie- było ich może 4. W każdym razie- będzie mi miło uczestniczyć w projekcie, zobaczyć swoje propozycje na papierze i przez to może też zdobyć większą liczbę czytelników. Z góry dziękuję za każdy głos :)



Oceń przepis:

21 października 2012

Gulasz niepodległościowy


Sezon dyniowy w pełni, więc i u mnie nie może zabraknąć kilku propozycji z królową jesieni w roli głównej. 
Na początek miałam wstawić galerię z uprawianymi przeze mnie odmianami, ale jest z tym trochę "dłubaniny", a społeczność na FB zagłosowała za gulaszem w pierwszej kolejności, więc będzie gulasz.
Fasolka, dynia, jarmuż. Solidna dawka wapnia i żelaza w jednym daniu wypełnionym smakami jesieni.
Tylko co to wszystko ma wspólnego z niepodległością? Oto fasolka z charakterystycznym bordowym znamieniem przypominającym orła, zwana fasolką niepodległości lubfasolką z orzełkiem, która została wpisana na listę produktów tradycyjnych i którą miałam przyjemność uprawiania w ogrodzie. O jej znaczeniu w naszej historii i kulturze możecie poczytać tu (klik) i chociaż po ugotowaniu ziarna tracą swoją dekoracyjność, po zjedzeniu potrawy z ich dodatkiem, można poczuć pierwiastek ducha patriotyzmu ;)
Składniki
(dla 3- 4 osób na 2 dni)
szklanka mniejszej fasoli (niekoniecznie z orzełkiem)
ok 10 dużych liści jarmużu
ok 1 l gęstego przecieru pomidorowego (passaty) lub soku
1 kg dyni (najlepiej o zwartym miąższu) obranej, pozbawionej włókien i pestek
średnia cebula
1 czubata łyżeczka łagodnej wędzonej papryki (opcjonalnie)
2 duże ząbki czosnku
2 liście laurowe
3 ziarenka ziela angielskiego
garść posiekanej natki pietruszki (opcja)
ok 8 łyżek oleju/ oliwy
sól

Wykonanie
Fasolę moczę przez noc, następnego dnia płuczę, zalewam 4 szklankami wody, zagotowuję, zbieram szum, zmniejszam ogień na mały i gotuję z uchyloną pokrywką do miękkości (w zależności od użytej odmiany od 30 min do ok godziny).
Pokrojoną dynię mieszam z 5 łyżkami oliwy, posypuję szczyptą soli i piekę w piekarniku nagrzanym do ok 200 st C przez ok 40 min (aż nieco się przypiecze), w połowie mieszam raz by kostki równomiernie się upiekły.

W szerokim garnku o grubym dnie rozgrzewam 3 łyżki oleju, wrzucam pokrojoną cebulę, smażę do zeszklenia. Dodaję wędzoną paprykę i oddzielone od łodyg cienko pokrojone liście jarmużu (zwijam po kilka sztuk w rulony i tak szatkuję). Przedtem trzeba je porządnie oczyścić, robię to tak: płuczę je najpierw pod silnym strumieniem wody, następnie moczę w dużej ilości zimnej wody przez kilkanaście minut, następnie znowu płuczę. Kładę pokrywkę i podgrzewam na wolnym ogniu przez kilka minut aż liście zmiękną. Dodaję dynię, fasolę wraz z wodą, w której się gotowała, przecier, zagotowuję, dorzucam czubatą łyżeczkę soli, liście laurowe i ziele angielskie. Gotuję przez ok 15 minut. Czas jest właściwie uzależniony od przyswajalności jarmużu, niektórzy wolą gdy jest twardszy, inni bardziej miękki, więc czas można skrócić lub wydłużyć w zależności od gustu. 
Dodaję przeciśnięty przez praskę czosnek, mieszam, wyłączam gaz, dorzucam posiekaną pietruszkę i trzymam pod pokrywką przez kilka minut- by ta zmiękła. Teraz decydujecie czy warto dosmaczyć potrawę solą, pieprzem, innymi przyprawami. Zjadamy z kaszą, ryżem, kromką chleba lub solo.
Z przepisem podłączam się do Festiwalu Dyni, organizowanego przez Beę.




Oceń przepis:

17 października 2012

Domowe mleko migdałowe

Jak zrobić mleko migdałowe domowym sposobem ładnie pokazali Weganie (klik), ja na szklankę migdałów dodaję 3 szklanki wody. Wodę dodaję stopniowo: szklanka po szklance- każdorazowo wyciskając (prawie) wszystkie soki z migdałów i na nowo miksując wytłoczyny z wodą, tak jak w mleku kokosowym (klik). Tak przygotowany wywar właśnie w tych proporcjach mi osobiście odpowiada, ale córce nie, więc trzeba było chwilę pogłówkować co zmienić: co odjąć, co dodać. Na początek zmniejszyłam ilość wody do 2 szklanek, nie pomogło. Poszłam więc w drugim kierunku i do proporcji pierwotnych dodałam daktyle, które miksowałam razem z migdałami i problem rozwiązany :) Mleko wychodzi lekko słodkie, daktyle nie zagłuszają migdałowego aromatu i przyznam, że ja sama również z przyjemnością dodaję je do porannej owsianki. Jeśli mleko ma być użyte do sosu, zupy, ciasta- możecie je wyprodukować bez dodatku daktyli.





Składniki
szklanka migdałów
woda

5 większych miękkich niesiarkowanych daktyli





Wykonanie
Migdały zalewam wrzątkiem, po kilkunastu minutach przelewam na sitku zimną wodą i obieram; gdy łapiemy je za skórkę, która się nieco poluzuje i przyciśniemy- migdały same będą z niej wyskakiwały :) Jeśli chodzi o obieranie migdałów, są różne wersje: jedne twierdzą, że należy je obierać ze względu na toksyny zawarte w skórkach, inne, że skórki i tak będą odrzucane i nie ma konieczności ich wstępnego odrzucania. Ja obieram, bo pod skórką widać, z których sztuk należy zrezygnować, tak więc odrzucamy wszelkie przebarwione, podziurawione i inne podejrzane. Obrane migdały zalewam wodą i zostawiam do namoczenia przez noc.
Następnego dnia przekładam je do blendera razem z przepłukanymi daktylami, zalewam szklanką gorącej wody i miksuję przez kilka minut. Przekładam zawartość na gazę ułożoną na sitku ustawionym nad garnkiem/ miską, jak chwilę przestygnie, wyciskam porządnie płyn. Wytłoczyny wrzucam ponownie do blendera, zalewam kolejną szklanką gorącej wody, blenduję, wyciskam i powtarzam wszystko jeszcze raz. Migdały po namoczeniu można od razu zmiksować z 3 szklankami wrzątku, jednak dzięki potrójnemu blendowaniu uzyskacie bardziej pożywne i smaczniejsze mleko, będzie go też nieco więcej :)





Miłym dodatkiem do mleka będą wydłubane z jednej laski ziarenka wanilii lub dorzucona laska, z której ziarenka zostały użyte do innego dania. Jeśli chcecie wyprodukować mleko wzbogacone wapniem- dosypcie garstkę maku lub sezamu.

Mleko przechowujemy w zakręconym słoiku/ zamykanym pojemniku w lodówce, powinno być zużyte w ciągu 48 godzin. Mleko z czasem rozwarstwia się na grubą i chudą część, jeśli potrzebujecie namiastki "śmietanki"- zbieracie tłustą warstwę z wierzchu, jeśli mleka- przed użyciem należy je wstrząsnąć. Mleko nie nadaje się do kawy.

Tym sposobem możecie wyprodukować mleko z dowolnych orzechów: nerkowce, laskowe, włoskie, brazylijskie, piniowe, pistacjowe itp lub mieszane. Smacznego!


Oceń przepis:

16 października 2012

Szarlotka bez cukru

Na początek ogłoszenie- osoba, która podpisuje się na blogu jako gretka, wygrała gratisowe zakupy w ekowarzywniaku i do tej pory się nie odezwała :( Poczekam jeszcze 2 tygodnie i przeprowadzę losowanie ponownie, jeśli zwyciężczyni przez ten czas się nie odezwie.
Co do szarlotki... mówiłam, że upiekę :) Piekłam ją już wielokrotnie i to nie tylko ze względu na to, że to ulubione ciasto mojego męża, ale również dlatego, że najzwyczajniej rozsmakowałam się w niej sama :)
Szarlotka jest oczywiście bezcukrowa, patentem na wsad owocowy jest przemacerowanie suszonych owoców w jabłkach przez noc, jak w batonikach (klik), dzięki temu zabiegowi powstaje słodko- kwaśna, wilgotna masa.
Ciasto kruche zrobiłam podobne do tego z przepisu na ciasto z rabarbarem (klik), pominęłam proszek do pieczenia i cukier- gdy masa jest tak słodka, ciasto może pozostać wytrawne, banał, ale czasami do małych spraw człowiek dochodzi małymi krokami.

szarlotka bez cukru

Składniki
(na tortownicę o śr. 23 cm)
ok 1,5 kg jabłek (u mnie pół na pół kwaśne i słodkie)
szklanka lubianych suszonych owoców (u mnie żurawina i rodzynki z przewagą żurawiny)
szklanka wyłuskanych połamanych na mniejsze kawałki orzechów włoskich
3 czubate łyżki kaszy jaglanej (może być manna lub inna drobna, ale polecam przemyt jaglanki)
1,5 szklanki mąki pszennej (650 lub 550)
1,5 szklanki mąki orkiszowej pełnoziarnistej (lub innej dowolnej z tych szlachetniejszych)
czubata szklanka płatków owsianych górskich
2 czubate łyżeczki sproszkowanego cynamonu (lub więcej)
1/2 szklanki oleju + 2 łyżki
1/2 szklanki zimnej wody

szarlotka bez cukru

Wykonanie
Obrane jabłka ścieram na tarce o drobnych oczkach, dodaję przepłukane i (opcjonalnie) pokrojone suszki, przelaną na drobnym sitku wrzątkiem i przepłukaną jaglankę, orzechy oraz cynamon, mieszam i wstawiam do lodówki w zamkniętym naczyniu na noc. Następnego dnia próbujemy masę i decydujemy czy nie dodać nieco soku z cytryny.
Do miski wsypuję mąki, płatki, dodaję 1/2 szk oleju i wody, zagniatam szybko ciasto, dzielę na 2 nierówne części (powiedzmy 0,3 i 0,7), do mniejszego kawałka dodaję jeszcze 2 łyżki oleju i chwilę wyrabiam (dzięki temu wierzch nie będzie za twardy), zawijam w oddzielne folie i wkładam na 20 min do zamrażarki.
Po tym czasie wylepiam blaszkę kawałkami większej części ciasta (można ją wcześniej wysmarować lekko olejem, ja mam nieprzystającą), dociskam wyrównując powierzchnię, na nią wykładam masę owocową, wyrównuję, na koniec kruszę kawałki pozostałego ciasta.
Piekę w piekarniku nagrzanym do ok 200 st C przez ok 45- 50 min. Smacznego :)

szarlotka bez cukru


Oceń przepis:

6 października 2012

Krem z brokuła, z curry i imbirem

Jeśli ktoś z Was ukręcił już mleko kokosowe (klik), to może je wykorzystać do dzisiejszej zupy, chociaż i bez mleka krem wychodzi pyszny i cudownie zielony. Lubię proste i szybkie dania, które dają przyjemny dla podniebienia efekt i taka właśnie jest ta zupa, zapraszam :)

krem z brokuła z curry i imbirem

Składniki
(dla 4 głodnych osób)
1 większa marchewka
nieduża pietruszka
duży brokuł
czubata łyżeczka przyprawy curry
czubata łyżeczka startego na drobnej tarce korzenia imbiru (lub więcej)
sól, ewentualnie pieprz
czubata łyżka posiekanej pietruszki (opcja)
szczypta gałki muszkatołowej
2 liście laurowe
3 ziarenka ziela angielskiego
2 większe ząbki czosnku
3 łyżki oleju/ oliwy
opcjonalnie mleko kokosowe (szklanka wstrząśniętego lub po łyżce "śmietanki" kokosowej, która zbiera się na wierzchu na talerz)
opcjonalnie podprażone pestki dyni (lub słonecznika) jako posypka

Wykonanie
Brokuł płuczę pod silnym strumieniem wody, drewnianą końcówkę łodygi odrzucam- resztę odciętą zachowuję do zupy. Dzieląc na różyczki odkładam pokrojone jasnozielone twardsze części na bok (też będą potrzebne).
W garnku o grubym dnie rozgrzewam olej, dodaję curry, prażę na niewielkim ogniu przez minutę mieszając, dorzucam imbir, mieszam i dokładam obraną, pokrojoną marchew, pietruszkę, zachowaną łodygę i jasnozielone części warzywa. Smażę przez kilka minut mieszając. Zalewam wodą (ok 1,5 l), zagotowuję, dodaję czubatą łyżeczkę soli, liście laurowe, ziele angielskie i gotuję na wolnym ogniu pod uchyloną pokrywką. Po ok 10 minutach dodaję różyczki i gotuję dalej przez ok 15 minut. Po tym czasie wyławiam łodygę, liście laurowe i ziele angielskie oraz część brokułów (jeśli chcecie gładki krem- nie wyciągacie warzyw). Dorzucam pokrojoną natkę, przeciśnięty przez praskę czosnek oraz mleko kokosowe (jeśli używacie) i miksuję "żyrafą" na krem. Dosmaczam gałką i niewielką ilością soli. Dorzucam odłożone brokuły, mieszam. Na talerzach posypuję podprażonymi pestkami. Smacznego :)


Oceń przepis:

4 października 2012

Domowe mleko z wiórków kokosowych

Ostatnio wkręciłam się bardzo w produkcję mleka roślinnego DIY: cały czas coś moczę, kręcę, odcedzam i przy każdym satysfakcjonującym efekcie myślę sobie "jak mogłam pić mleko pochodzące od innych zwierząt?", które dodatkowo bardziej szkodzi niż pomaga.
W temacie domowej produkcji naturalnego mleka polecam praktyczne informacje na stronie Wegan (tu i tu) oraz w książce Bożeny Żak- Cyran "Odżywiaj dziecko w zgodzie z naturą".
Mleka kokosowego używam w kuchni namiętnie, ale od kiedy okazało się, że lista składników na kupowanym przeze mnie do tej pory mleku A- Tip jest w rzeczywistości większa niż dwa (kokos i woda) zaczęłam kręcić mleko sama.
Jak zrobić mleko kokosowe z orzecha, wie chyba (prawie) każdy, ale co począć gdy mamy w domu tylko wiórki? Można, można :) Wychodzi aromatyczne, smaczne, idealnie nadające się do potraw curry, sosów czy zup.

domowe mleko kokosowe
Takie mleko można przygotować na dwa sposoby.

Sposób pierwszy

podobny do tego, o którym pisali Weganie, jednak ze zmienionymi proporcjami
1 szklanka wiórków
2 szklanki gorącej wody
Wykonanie
Wiórki zalewam na początek jedną szklanką gorącej wody, zostawiam pod przykryciem na ok 2h, po tym czasie przerzucam do blendera, zalewam 1/2 szklanki wrzątku i mielę przez kilka minut. Przekładam zawartość na gazę ułożoną na sitku ustawionym nad garnkiem/ miską, jak chwilę przestygnie, wyciskam porządnie płyn, przekładam wytłoczyny z powrotem do blendera, zalewam znowu 1/2 szk wrzątku, blenduję i ponownie wyciskam przez gazę. Wiórki po namoczeniu można od razu zmiksować ze szklanką wrzątku, jednak dzięki podwójnemu blendowaniu uzyskacie bardziej pożywne i smaczniejsze mleko.

domowe mleko z wiórków kokosowych

Sposób drugi

(szybszy- wiórek nie trzeba moczyć, jednak "trochę" zajmuje ich wstępne blendowanie i wymagają większego wkładu materiału głównego)
2 szklanki wiórków
2 szklanki gorącej wody
Wykonanie
Do blendera wrzucam szklankę wiórek, blenduję przez kilkanaście minut (robiąc krótkie przerwy by dać odpocząć maszynie i ściągać kokos ze ścianek), aż masa stanie się nieco oleista i wydobędzie piękny kokosowy aromat. Dorzucam kolejną szklankę i miksuję dalej do uzyskania efektu jak w pierwszym etapie. Optymalnym wynikiem będzie uzyskanie chlupoczącej masy czyli masła kokosowego (klik), ale jeśli nie macie cierpliwości- przerwijcie wcześniej. Teraz dodaję szklankę gorącej i mielę przez kilka minut. Przekładam zawartość na gazę ułożoną na sitku ustawionym nad garnkiem, jak chwilę przestygnie, wyciskam porządnie płyn, przekładam wytłoczyny z powrotem do blendera, zalewam znowu szklanką wrzątku, blenduję i ponownie wyciskam przez gazę. Tak jak w sposobie pierwszym- można od razu dodać 2 szklanki wrzątku, ale ja stosuję zasadę podwójnego blendowania.
Mleko robione zarówno pierwszym jak i drugim sposobem wychodzi smaczne, z drugiego minimalnie wygrywa, ale jest bardziej tłuste, wymaga większego wkładu pracy i materiału. Wytłoczyny właściwie spełniły swoją rolę, jednak możecie ich użyć jako posypki na kanapki, do sałatek, owsianki, zup, deserów itp.

wytłoczyny

Mleko przechowujemy w lodówce w zamkniętym pojemniku (słoiku) przez kilka dni. Po odstaniu kilku/ nastu godzin mleko dzieli się na grubszą i chudą część- podobnie jak w mleku puszkowym, im dłużej stoi tym bardziej się rozwarstwi (oczywiście do pewnych granic). Z grubej części można ubić śmietankę kokosową w blenderze. Jeśli używamy standardowo do curry np, przed użyciem należy porządnie wstrząsnąć zawartością.
Mleko nadaje się również do kawy. Smacznego :)


Oceń przepis:

1 października 2012

Brukselka uwędzona

Mam wędzoną paprykę, mogę (prawie) wszystko ;) Obiecuję, że już za chwilę dam Wam odetchnąć od tych wędzonych klimatów, ale jeszcze nie dzisiaj. Oto brukselka w najlepszej odsłonie jaką kiedykolwiek jadłam, dodatkowo pochwalę się: nie sądziłam, że dożyję momentu, kiedy usłyszę od córki "dobre"! w temacie tego warzywa, na brukselkę musztardową (klik) nawet nie chciała patrzeć.

W wielu przepisach niewegetariańskich na brukselkę bardzo często pojawia się boczek lub/ i śmietana, poszłam więc tym tropem; wędzoną paprykę w proszku- jak wiecie- mam i bardzo polecam :) pozostało zrobić "śmietankę". Wybrałam migdały, ale równie dobrze mogą to być nerkowce, słonecznik itp. Do dzieła! :)


Składniki
(dla 3-4 osób jako dodatek)

szklanka migdałów
ok 1/2 kg brukselki
łyżeczka łagodnej papryki w proszku :)
sól, opcjonalnie pieprz
3 łyżki oliwy
2 ząbki czosnku
natka pietruszki (opcja)
można dodać również nieco soku z cytryny (ja nie dodałam, ale warto mieć na podorędziu)

Wykonanie

Dzień wcześniej szykuję migdały: zalewam je gorącą wodą, odrzucam to, co wypłynie na wierzch, po kilkunastu minutach płuczę na sitku zimną wodą i obieram; ten krok można pominąć, jednak zalecam obranie- idzie sprawnie (o ile migdały nie są zleżałe), a poza tym pod skórką widać które sztuki należy ewentualnie odrzucić. Zalewam świeżą wodą i zostawiam na noc. Następnego dnia miksuję je w blenderze ze świeżą gorącą wodą: najpierw wlewam szklankę, miksuję, przerzucam na gazę ułożoną nad garnkiem/ miską, wyciskam jak najwięcej płynu, przekładam z powrotem do blendera, zalewam jeszcze 1/2 szklanki gorącej wody, znowu na gazę i wyciskam. Migdały można od razu zalać 1 i 1/2 szklanki wody, jednorazowo zblendować i wycisnąć sok, ale dzięki ponownemu miksowaniu wytłoczyn uzyskamy bardziej pożywny płyn; przy robieniu różnego rodzaju mleka roślinnego robię tak samo- dodatkowo miksuję jeszcze wytłoczyny w ostatniej partii wody- spróbujcie.

Z brukselki odrywam pierwsze listki, odcinam końcówki głąbów, kroję na pół, płuczę pod bieżącą wodą, wrzucam do metalowego sitka, które wstawiam do garnka z gotującą się wodą (wody powinno być poniżej poziomu włożonego sitka), nakrywam metalową miską i paruję przez ok 10 min- aż warzywa nabiorą żywej zielonej barwy i lekko zmiękną.

Na patelni rozgrzewam olej, wrzucam warzywa, podgrzewam mieszając przez kilka minut, aż się lekko zezłocą, dodaję wędzoną paprykę, mieszam porządnie by wszystkie kawałki dobrze się nią pokryły, wlewam wywar migdałowy, sypię sporą szczyptę soli, kładę uchyloną pokrywkę i na wolnym ogniu podgrzewam przez 10- 15 minut lub nieco dłużej (musicie sprawdzać czy pasują Wam warzywa mniej czy bardziej miękkie), na jakieś 2 minuty przed końcem wciskam przez praskę czosnek, mieszam, po wyłączeniu gazu dodaję posiekaną pietruszkę i kładę pokrywkę jeszcze na kilka chwil. Teraz trzeba posmakować, dosmaczyć ewentualnie solą, pieprzem czy sokiem z cytryny. Zjadamy z kaszą, ziemniakami czy ryżem. Smacznego!



Oceń przepis: