Upiekłam je tym razem w całości, bo jak pisała Annik pod poprzednim postem o szparagach - dzięki temu zachowują więcej smaku i nie ma chyba pyszniejszej opcji na zielone szparagi niż ta pieczona. Sezon szparagowy trwa tylko do końca czerwca, więc sięgam po nie każdego dnia. Wielu z Was narzeka, że nie widzi u siebie szparagów, w mojej niewielkiej mieścinie też ich nie widać, jednak w zeszłym roku poszperałam w internecie i znalazłam szparagarnię w sąsiedniej wsi, która praktycznie cały swój plon wysyła do stolicy. Jeżdżę więc raz w tygodniu po kilka pęczków, stawiam pionowo w pojemniku wypełnionym wodą i tak przechowuję w zacienionym miejscu przez kilka dni. Wodę zmieniam oczywiście :)
Liście rzodkiewki dodają zupie ciekawego posmaku, ale jeśli nie macie do nich dostępu, możecie wykorzystać szpinak, rukolę, roszponkę lub miks wymienionych.
Masło orzechowe wspaniale dosmacza zupę, spróbujcie tej opcji koniecznie!
Składniki
(na 4-6 porcji)
2 pęczki zielonych szparagów
duża garść zielonych liści (rzodkiewki, szpinaku, roszponki, rukoli itp.)
2 duże marchewki
średnia pietruszka
kawałek selera korzeniowego
można dodać kawałek pora czy cebulę jeśli macie
5 łyżek oliwy/ oleju
sól
4 ziarenka ziela angielskiego
4 liście laurowe
spora szczypta suszonego lubczyku (opcja)
3 większe ząbki czosnku
czubata łyżka masła orzechowego lub dwie
Wykonanie
W garnku zagotowuję ok 2 litry wody, wrzucam obrane pokrojone warzywa: marchewki, pietruszkę, seler, por, dodaję niepełną płaską łyżkę soli, liście laurowe, ziele angielskie i gotuję na niewielkim ogniu przez ok 30 minut. W tym czasie rozprawiam się ze szparagami.
Łapię po kilka sztuk za końce, łamię i odrzucam drewno, pozostałe płuczę, suszę, mieszam z oliwą i sporą szczyptą soli, wykładam do naczynia żaroodpornego (najlepiej jedną warstwą) i piekę w piekarniku nagrzanym do ok 200 st C przez 25 minut lub nieco dłużej, aż staną się szkliste i lekko się przypieką, w trakcie mieszam dwa razy.
Odcedzam warzywa, liście i ziele z bulionu, wrzucam szparagi (część wierzchołków można odkroić i wrzucić do gotowego kremu) i roztarty w palcach lubczyk, gotuję przez kilka minut, wyłączam gaz, dodaję pokrojone liście, masło orzechowe (początkowo czubatą łyżkę, potem można dodać więcej), wciskam przez praskę czosnek i miksuję wszystko na gładki krem. Teraz sprawdzamy czy zupie niczego nie brakuje i ewentualnie dosmaczamy. W talerzach dodaję zachowane wierzchołki. Smacznego!
Oceń przepis:
{[['']]}