Jakiś czas temu robiłam imprezę dla młodzieży i postaram się w najbliższym czasie pokazać kilka ciekawych propozycji, którymi uraczyłam koleżeństwo mojej latorośli. Na początek chałwa z marchewki. Tak, z marchewki! Gotowanej :)))
Inspiracja pochodzi z "Kaszaprodżekt", jednego z tych wege- blogów, na które zaglądam z przyjemnością :) U mnie chałwa w wersji wegańskiej z zamianą masła na olej w zmniejszonej ilości, z mlekiem migdałowym DIY (klik), niewielkim dodatkiem słodu ryżowego zamiast cukru oraz dla wzmocnienia TEGO smaku- z dodatkiem zmielonego sezamu- wspaniałego źródła wapnia- zwłaszcza, jeśli użyjecie tego mniej urodziwego- nieoczyszczonego. Masa w postaci krojonych kostek nie do końca przemawiała do mojej córki, utoczyłam więc niewielkie kulki, które dodatkowo obtoczyłam podprażonymi, grubo zmielonymi pistacjami. Efekt smakowy i wizualny bardzo satysfakcjonujący. W miejsce mleka migdałowego możecie użyć każdego innego, a do obtoczenia kulek czy też kostek- innych orzechów, wiórków koko itp. Sezam również może być :) Pominęłam egzotyczne przyprawy ze względu na dzieci, ale jeśli lubicie kardamon czy kumin- nie bójcie się ich użyć :)
Składniki
(na 20 kulek)
1 kg marchewki
4 łyżki oleju/ oliwy
3 szklanki dowolnego mleka roślinnego
2 łyżki słodu ryżowego (lub innego) lub nieco więcej
4 czubate łyżki sezamu lub więcej
szczypta soli (opcja, ale polecana- dla przełamania smaku)
dowolne orzechy lub wiórki do obtoczenia
Wykonanie
Obrane marchewki ścieram na tarce o drobnych (skośnych) oczkach, wrzucam na szeroką patelnię z rozgrzanym tłuszczem, podgrzewam mieszając przez kilka minut. Dolewam mleko, zagotowuję, zmniejszam płomień i podgrzewam co jakiś czas mieszając do momentu, aż mleko odparuje, a gęsta masa zacznie odstawać od patelni. Trwa to ok godziny lub dłużej. Zestawiam patelnię z ognia- dosmaczam słodem (jego ilość będzie zależna od tego- jakiego mleka użyliście i indywidualnego gustu oraz solą), mieszam, dodaję zmielony w młynku do kawy sezam, ale zanim dodacie sezam- koniecznie powąchajcie masę marchewkową :)- "czary- mary". Jak masa nieco przestygnie formuję z niej kulki wielkości orzechów włoskich i obtaczam w grubo mielonych orzechach /dwukrotnie, pierwsza warstwa szybko topiła się w masie ;)/. Trzymam w lodówce przed podaniem. Jeśli masa wyda się Wam zbyt luźna na formowanie- wstawcie ją do lodówki i dowolnie formujcie po zgęstnieniu. Jeśli preferujecie formę kostkową- włóżcie masę do niewielkiego pojemnika wyłożonego np folią spożywczą, wstawcie do lodówki i pokrójcie po stężeniu.
Jestem ciekawa czy przepis zaintryguje również kogoś z Was, nadchodzące święta wydają się być dobrą okazją :)
Oceń przepis:
{[['']]}
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz